Maleją szanse na szybkie rozwiązanie konfliktu pomiędzy Gazpromem a Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem w sprawie powołania prezesa i drugiego wiceprezesa EuRoPol Gazu, firmy będącej właścicielem polskiego odcinka gazociągu jamalskiego. Z informacji „Rz" wynika, że w trwającym procesie sądowym strona rosyjska cały czas podnosi dwa główne argumenty przemawiające za nieskutecznością dokonanych zmian.
Pierwszy mówi o tym, że walne zgromadzenie EuRoPol Gazu, na którym dokonano zmian w zarządzie firmy na wniosek PGNiG, było nieważne ze względu na nieobecność Gazpromu. Spotkanie pozostałych dwóch akcjonariuszy miało zatem charakter nieformalny. Drugi argument sprowadza się do tego, że Mirosław Dobrut nie złożył rezygnacji z pełnienia funkcji prezesa, a rezygnacja Zdzisława Jamki z funkcji wiceprezesa była nieskuteczna. W efekcie obaj nadal powinni figurować we władzach EuRoPol Gazu. PGNiG, który ma prawo do wyznaczenia na oba stanowiska swoich przedstawicieli, uważa, że dokonane zmiany były zgodne z obowiązującymi przepisami. Na szczegółowe pytania dotyczące konfliktu spółka nie odpowiada.
Nieco więcej informacji udziela Gazprom. Koncern przypomina, że od ponad 50 lat rosyjski gaz jest obecny na polskim rynku, a EuRoPol Gaz jest doskonałym przykładem długotrwałej i owocnej współpracy Polski i Rosji w sektorze gazowym. – Niezmiernie żałujemy, że nasz polski partner po wielu latach udanej współpracy wykonał krok do tyłu, narażając na szwank relacje biznesowe i wzajemne zaufanie – twierdzi Siergiej Kuprijanow, rzecznik Gazpromu. Jego zdaniem sala sądowa nie powinna być miejscem, w którym oba koncerny dochodzą do porozumienia. Uważa, że temu powinien służyć dialog przy stole negocjacyjnym. – Nie można się dziwić, że Gazprom zamierza wykorzystać wszelkie dostępne środki, by dochodzić swoich praw i bronić swoich interesów w Polsce – dodaje Kuprijanow.
PGNiG i Gazprom mają w EuRoPol Gazie po 48 proc. udziałów i mogą delegować do tej firmy po dwóch członków zarządu. Niezależnie od tego decyzje muszą podejmować wspólnie.
Rosjanie wycofują się z Jamału II
Gazprom zrezygnował z budowy gazociągu Jamał II, który miał ułatwić dostawy rosyjskiego gazu z Białorusi do Polski i na Słowację. Taką informację podał dziennik „Wiedomosti", powołując się na źródło w koncernie. Jednocześnie ujawniono, że na dnie Bałtyku zostanie położona kolejna nitka gazociągu Nord Stream, służącego do transportu surowca z Rosji do Niemiec. Memorandum w sprawie Jamału II rok temu podpisały Gazprom i EuRoPol Gaz. Doprowadziło to do dużego zamieszania w Polsce. W efekcie pracę stracili ówczesny mister skarbu Mikołaj Budzanowski oraz prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa i wiceprezes Radosław Dudziński. – Mimo że memorandum w sprawie Jamału II dotyczyło tylko wykonania analiz, to dziś można przyjąć, że Rosjanie dzięki niemu i tak osiągnęli więcej, niż chcieli – mówi Piotrowska-Oliwa. Jej zdaniem, jeśli przyjąć, że Gazporm nie zamierzał budować Jamału II, to pokazał, zwłaszcza w Komisji Europejskiej, że z Polakami nie da się spokojnie rozmawiać i robić interesów. – Jeśli jednak Gazprom faktycznie zamierzał budować tzw. Jamał II, to poprzez nasze działania nawet nie sprawdziliśmy, czy taka inwestycja mogłaby przynieść nam jakiekolwiek korzyści – twierdzi Piotrowska-Oliwa. Dodaje, że dziś brak zgody na Jamał II jest argumentem do budowy trzeciej nitki Nord Streamu, którą Rosjanie mogą eksportować gaz na Zachód z pominięciem Polski i Ukrainy. Co więcej, może się okazać, że gazociąg jamalski będzie służył tylko do dostaw gazu do Polski. W efekcie możemy zapomnieć o wpływach z tranzytu do Niemiec. —trf