Poszukiwanie i Wydobycie jako segment ciągnie w górę o 70%. Półtora miliarda złotych więcej to solidny zastrzyk finansowy dla spółki, nawet odpisy spowodowane libijskimi niepokojami – nie pogorszyły znacznie tych wyników.
Z kolei zapomniany już trochę sukces w rosyjskich negocjacjach, zasilił PGNiG w gotówkę i poprawił sytuację w podstawowym biznesie spółki – sprzedaży gazu. Choć nie do końca, bo obroty rosną (prawie o 2 miliardy), jednak to wcale nie musi cieszyć zarządu czy akcjonariuszy. To, co wygrano z Gazpromem, dość szerokim gestem oddano odbiorcom. Wykrzywiono przy tym taryfy w sposób kuriozalny, tak że użytkownik kuchenki dostaje tańszy gaz niż polskie rafinerie, tworząc sytuację, gdy spółka taniej sprzedaje gaz, niż go kupuje. Ponad 2 grosze dopłacane do klienta na każdy metr dostarczonego gazu, daje kilkaset milionów złotych strat. Nic dziwnego, że segment obrotu – kluczowy dla spółki – przynosi straty pomimo największej sprzedaży. 4-krotnie większych niż wydobycie. Wzorcowy przykład jak ekonomikę spółki można postawić na głowie.
Spółka nie odniosła sukcesu w Libii, gdzie warunki okazały się ekstremalnie trudne i chodzi raczej o warunki polityczne niż geologiczne. Jak widać, nie jesteśmy na tyle silni, by inwestować w tak trudnych regionach świata. Jednak inwestycje w bardziej spokojnych okolicach, jak Norwegia czy Niemcy idą znacznie lepiej. Tak udziały w wydobyciu ze złoża Skarv, jak i na rynku niemieckim kształtują nową dywersyfikację geograficzną naszego blue-chipa. Jeśli dodać do tego nowy segment wytwarzania (energia elektryczna, ciepło), to widać, że powoli kształtuje się spółka o zdywersyfikowanej działalności, osłoniętej w ten sposób od ryzyk, szczególnie politycznych. I to zarówno od szalenie głośnych na wschodzie, jak i tych bardzo dokuczliwych – u nas.