Przy okazji uchwalania projektu ustawy o OZE premier Donald Tusk powtarzał, że zbyt duże wsparcie dla zielonych instalacji doprowadzi do znaczących podwyżek cen prądu. Rząd zamierza też lobbować w Brukseli, by węgiel – jako najtańsze dla nas paliwo do produkcji energii – został zrehabilitowany. Postanowiliśmy sprawdzić, ile faktycznie kosztuje 1 MWh w różnych technologiach.
Dwie analizy
Wzięliśmy pod lupę szacunki dwóch niezależnych firm doradczych: EY i Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.
Analiza pierwszej z nich, gdzie wśród kosztów zewnętrznych uwzględniono tylko te związane z emisją CO2, potwierdza retorykę rządu. Zgodnie z szacunkami EY za wytworzenie 1 MWh w nowym, a więc jeszcze niezamortyzowanym bloku węglowym, zapłacimy ok. 280–290 zł. Z kolei reaktor jądrowy dostarczy nam energię przynajmniej za 310–320 zł/MWh.
Jak wskazują eksperci z EY, za prąd z odnawialnych źródeł zapłacimy dziś więcej niż za ten uzyskany ze spalania paliw kopalnych (wyjątkiem jest współspalanie w wysokosprawnych jednostkach lub instalacjach dedykowanych). Przy czym najtańszy prąd popłynie do nas z farmy wiatrowej na lądzie (450 zł/MWh), ale już ten wytworzony z wiatru morskiego byłby prawie o 290 zł droższy za 1 MWh. Największymi przegranymi nowego systemu wsparcia OZE, opartego na aukcjach, mogą się okazać farmy fotowoltaiczne, gdzie za 1 MWh trzeba zapłacić ponad 1 tys. zł, elektrownie wodne (ponad 700 zł) i biogazownie (ok. 670 zł).
50 złotych dopłacamy średnio do produkcji 1 MWh energii z węgla, co nie jest ujęte w rachunku za prąd