Wszystko wskazuje na to, że gwałtowne spadki notowań ropy naftowej są już za nami. Od połowy czerwca cena baryłki ropy typu Brent stopniała o 20 proc., ze 115 do 92 dolarów, czyli poziomu najniższego od dwóch lat. Zdaniem ekspertów dalsza tak duża przecena jest już mało realna, choć – jak podał w środę Fitch Ratings – obniżka ceny ropy WTI do poziomu 80 dol. za baryłkę jest wciąż możliwa. Teraz notowania WTI oscylują na poziomie 87 dol. za baryłkę. Według ekspertów jest to poziom cen, na który mogą sobie pozwolić amerykańscy producenci ropy łupkowej. Biorąc pod uwagę, że koszt wydobycia surowca ze złoża niekonwencjonalnego w USA to ok. 70 dol. za baryłkę, dalsze obniżki zmusiłyby firmy do ograniczenia wierceń.
Jakub Bogucki, analityk e-petrol, uważa, że ropa Brent nie powinna już mocno tanieć. – Spadek cen o maksymalnie 5–6 dol. za baryłkę oczywiście jest możliwy, ale nie wydaje mi się, by baryłka kosztowała w tym roku poniżej 86 dol. – uważa Bogucki. Jak podkreśla, trudno dziś prognozować, bo jeszcze na początku roku zejście poniżej 100 dol. za baryłkę wydawało się nierealne.
– Osiągnęliśmy już próg cenowy, który nie powinien być przebity. Tym bardziej że na listopadowym posiedzeniu krajów OPEC prawdopodobnie zapadnie decyzja o ograniczeniu wydobycia. Jest wielu graczy, którym zależy na powrocie do wysokich cen – tłumaczy Bogucki.
Rafał Zywert, analityk BM Reflex, uważa, że mogą zostać wprowadzone nowe limity, ale ograniczenia nie będą znaczące.
– Członkowie kartelu i tak ich nie przestrzegają. W latach 2012–2013 produkcja sięgała 32 mln baryłek dziennie, mimo że obowiązywał limit na poziomie 30 mln baryłek – przypomina Zywert.