Do 2028 r. w polskim systemie energetycznym przybędzie ponad 18,5 GW nowych mocy wytwórczych. To tak, jakby postawić obok siebie 20 bloków podobnych do tych, które buduje dziś PGE w Opolu. Owe ponad 18 GW mają zbudować łącznie wszystkie przedsiębiorstwa posiadające źródła o mocy przekraczającej 50 MW.
Urząd Regulacji Energetyki na podstawie przeprowadzonego wśród nich sondażu dotyczącego planów inwestycyjnych w nadchodzącym 15-leciu stworzył prognozy w zakresie ewentualnego niedoboru mocy.
Lepsze prognozy
Z badania wyłania się obraz bardziej optymistyczny, niż jeszcze do niedawna prorokowano. Bo w nakreślonym horyzoncie z systemu wypadnie 5,2 GW, a więc o 2 GW mniej, niż deklarowały firmy w 2011 r., przy pierwszym badaniu.
To efekt wprowadzonego przez operatora systemu, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne, mechanizmu interwencyjnej rezerwy zimna czy modyfikacji usługi operacyjnej rezerwy mocy. – Dzięki nim mamy większą możliwość długoterminowego równoważenia produkcji energii z zapotrzebowaniem na nią – mówi Maciej Bando, prezes URE.
Jego zdaniem inwestycje w rozbudowę mostów energetycznych, np. tego z Litwą, zwiększające nasze możliwości importu mocy z zagranicy czy umowy na redukcję zapotrzebowania na energię, tzw. negawaty, powinny w najbliższych latach pozwolić na równoważenie zapotrzebowania na moc w szczycie. Problem wróci w drugiej połowie przyszłej dekady. – Jeśli przedsiębiorstwa planujące budowę nowych bloków, których realizacja jest dziś mało zaawansowana, zrezygnowałyby z planów, to pod koniec lat 20. możemy mieć do czynienia z deficytem mocy dyspozycyjnej w stosunku do zapotrzebowania – przestrzega Bando.