Ostatni weekend i początek tego tygodnia przyniosły kilkunastostopniowe mrozy i skok zapotrzebowania na energię. Nie było dramatu, bo ze względu na świąteczny piątek zużycie było mniejsze niż w dni robocze. Ale już w poniedziałek Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) i Gaz-System obserwowały znaczącą zwyżkę. Operator systemu elektroenergetycznego informuje, że pobity został rekord zapotrzebowania na moc w zimowym szczycie – aż 26 231 MW. Czy to początek dobrego sezonu grzewczego, na który w ostatnich latach energetycy i ciepłownicy mocno narzekali?
– W takich momentach elektrownie pracują z większymi mocami – tłumaczy Beata Jarosz z PSE.
Dosypują węgla...
Tauron uruchomił jednostki produkujące ciepło w szczycie. – W ostatnich dniach odnotowaliśmy zwiększone zapotrzebowanie mieszkańców Śląska i Zagłębia na energię cieplną. Wzrost sięgnął około 30 proc. – tłumaczy Małgorzata Kuś z koncernu. Informuje też o 15-proc. wzroście zapotrzebowania na węgiel w styczniu.
Maciej Szczepaniuk z Polskiej Grupy Energetycznej twierdzi, że na razie ten sezon grzewczy jest podobny do poprzedniego, ale jeśli niskie temperatury utrzymają się dłużej, zużycie węgla w całym I kwartale może być większe niż rok temu.
W miniony weekend rodzimi wytwórcy prądu mogli zarobić nie tylko na większych dostawach energii w kraju, ale także na wysokich jej cenach w Niemczech i Czechach. Tam ostatni bardzo mroźny i mało wietrzny piątek wywindował cenę energii w podstawowym kontrakcie do ok. 50 euro za megawatogodzinę. U nas energia kosztowała 34 euro. Jak wylicza Michał Borg, starszy handlowiec w firmie Fiten, wysyłając prąd za Odrę, do zarobienia na czysto było ok. 20 zł za megawatogodzinę, po uiszczeniu tzw. opłaty przesyłowej.