Ruszył Gazociąg Północny

Władimir Putin uruchomił dziś gazociąg Nord Stream wart ok. 11 mld dolarów. Dzięki niemu po raz pierwszy Rosja ma możliwość bezpośrednich dostaw gazu do Europy Zachodniej, nie oglądając się na kraje tranzytowe - Ukrainę, Polskę i Białoruś

Publikacja: 06.09.2011 14:57

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: AFP

Nord Stream powstał w rekordowym czasie - ponad dwóch lat, biegnie z Wyborga w Zatoce Fińskiej  po dnie Bałtyku do  wybrzeża Niemiec. Będzie mógł rocznie transportować 27,5 mld m

3

surowca.

Rosyjski koncern Gazprom, który jest największą firmą gazowniczą na świecie i głównym inwestorem rurociągu przez Bałtyk, przekonał do udziału w budowie największe firmy Europy Zachodniej. Współudziałowcami Nord Stream zostały niemieckie koncerny E.ON i BASF (poprzez swoją spółkę zależną) oraz GDF Suez.

Plan ułożenia rurociągu pochodzi sprzed kilkunastu lat, wydawało się jednak, że nie ma żadnych szans na realizację,  nie tylko ze względu na gigantyczne koszty, ryzyko z ułożeniem rur na dnie morskim, gdzie zalega broń z czasów obu światowych wojen, ale też dlatego że dotychczasowe szlaki dostaw  gazu rurociągami przez Ukrainę oraz Białoruś i Polskę wydawały się wystarczające.

Dopiero wyjątkowo przyjacielskie relacje Władimira Putina, jako prezydenta Rosji, z ówczesnym kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem zmieniły sytuację i prace przyśpieszyły. W 2005 r. niemieckie firmy i Gazprom w obecności obu polityków, którzy dziś w Wyborgu uruchamiali gazociąg, podpisały porozumienie w sprawie inwestycji.

Tym samym Gazprom osiągnął jeden ze swoich strategicznych celów. Ten potentat nie musi już obawiać się skutków ewentualnej decyzji o zakręceniu gazowego kurka na graniczy rosyjsko-ukraińskiej, bo dzięki Nord Stream Europa Zachodnia i tak będzie mieć niezakłócone dostawy. W ostatnich latach z powodu sporów rosyjsko-ukraińskich, czy to o cenę gazu, czy o wysokość opłat za tranzyt, Gazprom kilkakrotnie wstrzymywał eksport przez Ukrainę. W efekcie Europie brakowało gazu, a rosyjski koncern był ostro krytykowany.

Teraz Kijów i Moskwa znów spierają się o ceny, Ukraińcy żądają (jak pół Europy) obniżki cen rosyjskiego surowca, ale bez skutku. Eksperci są zgodni, że pozycja negocjacyjna Ukrainy po uruchomieniu Nord Streamu znacznie osłabła. Tym bardziej, że Gazprom już trzy miesiące temu zapowiedział, iż może zmniejszyć nawet o 20 proc. transport gazu do Europy ukraińskimi gazociągami.

Dziś premier Putin też nie pozostawił Ukraińcom żadnych złudzeń, co do znaczenia ich kraju dla rosyjskich dostaw gazu do Europy. - Ukraina jest naszym tradycyjnym partnerem i jak każdy kraj tranzytowy czerpie korzyści z tego tytułu, ale teraz straciła swoją ekskluzywną pozycję i nasze relacje staną się bardziej cywilizowane - stwierdził szef rosyjskiego rządu.

To sygnał, że władze Ukrainy nie mogą liczyć na jakiekolwiek ustępstwa w negocjacjach cenowych z Rosjanami. Wcześniej Władimir Putin uzależnił zgodę na dostawy tańszego gazu na Ukrainę od zgody Kijowa na wspólną spółkę Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu. W praktyce oznaczałoby to oddanie kontroli nad ukraińskimi gazociągami rosyjskiemu potentatowi.

Zarówno prezydent, jak i premier Ukrainy, odrzucili ofertę Władimira Putina.

Nord Stream powstał w rekordowym czasie - ponad dwóch lat, biegnie z Wyborga w Zatoce Fińskiej  po dnie Bałtyku do  wybrzeża Niemiec. Będzie mógł rocznie transportować 27,5 mld m

surowca.

Pozostało 93% artykułu
Energetyka
Rosnące ceny energii zostaną przerzucone na spółki energetyczne? Jest zapowiedź
Energetyka
Więcej gazu w transformacji
Energetyka
Pierwszy na świecie podatek od emisji CO2 w rolnictwie zatwierdzony. Ile wyniesie?
Energetyka
Trump wskazał kandydata na nowego sekretarza ds. energii. To zwolennik ropy i gazu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Energetyka
Bez OZE ani rusz
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką