Dokument rodził się w bólach, bo od początku budził olbrzymie kontrowersje. Komisja postawiła jednak na swoim – zaproponowała Parlamentowi Europejskiemu i Radzie przepisy, które mogą mieć bardzo poważne skutki – niestety, nie tyle dla rynku energii, ile dla funkcjonowania przedsiębiorstw w ogóle.
Komisja przystąpiła do prac nad nową dyrektywą dotyczącą efektywności energetycznej, bo zorientowała się, że dotychczasowe dobrowolne działania członków UE związane z ograniczeniem zużycia energii nie dadzą spodziewanych rezultatów. Cel jest jasny: za dziewięć lat konsumpcja energii ma być o 20 proc. mniejsza, niż wynoszą obecne prognozy. Zgodnie z nimi zużycie energii pierwotnej w roku 2020 ma wynieść 1842 Mtoe. Obniżenie o 1/5 daje 1474 Mtoe, czyli spadek o 368 Mtoe.
Mniejsze zużycie energii ma pomóc Europie w uniezależnieniu się od importu surowców. Ma też obniżyć ceny energii i podnieść konkurencyjność europejskiej gospodarki. Jak to osiągnąć? Najpierw swoją szansę będą miały państwa – jeśli do 30 czerwca 2014 r. nie udowodnią, że ich krajowe programy na rzecz efektywności są skuteczne, do dzieła przystąpi Komisja i narzuci swoje reguły gry. Instytucje publiczne będą mogły nabywać wyłącznie produkty, usługi i budynki o „wysokiej efektywności energetycznej". Mało tego – co roku modernizację w celu poprawy charakterystyki energetycznej będzie musiało przejść co najmniej 3 proc. niespełniających norm publicznych budynków. Do stosowania energooszczędnych produktów zmuszone będą też firmy świadczące usługi na rzecz podmiotów publicznych.
Nowe obowiązki mogą spaść również na dystrybutorów energii – będą oni musieli dbać o to, by co roku wolumen sprzedawanej energii był mniejszy o 1,5 proc. Innymi słowy, zostaną obarczeni odpowiedzialnością za zachowania swoich klientów. Dyrektywa przewiduje również obowiązkowe audyty energetyczne dla dużych firm i obowiązek stopniowego dostosowywania instalacji energetycznych do pracy w kogeneracji.
Analizujący projekty unijnego prawa gospodarczego eksperci z niemieckiego ośrodka Centrum für Europäische Politik uważają, że dyrektywa powinna jak najszybciej trafić do kosza. Po pierwsze – narusza zasadę pomocniczości. Fakt, że państwa nie są w stanie skutecznie ograniczyć zużycia energii, nie oznacza jeszcze, że Unia ma prawo je w tym wyręczyć. Po drugie – obowiązek modernizacji budynków spowoduje olbrzymie koszty, a da małe efekty, narusza więc zasadę proporcjonalności. Po trzecie zaś – większość pozostałych rozwiązań przeczy zdrowemu rozsądkowi i zasadzie swobody działalności gospodarczej.