Aurela podkreśla, że nie jest orędownikiem upatrywania w energii jądrowej lekarstwa na wszelkie bolączki. Ale, jak mówi, trudno wyobrazić sobie gospodarkę opartą tylko na odnawialnych źródłach. – Kiedy Niemcy zamkną elektrownie atomowe, ceny energii w Europie wzrosną – mówi. Scenariusz może być bowiem taki, że Berlin powróci do energetyki opartej na węglu, w związku z czym będzie musiał dokupić więcej praw do emisji CO2. Oprócz odnawialnych źródeł energii to elektrownie jądrowe, które dziś zaopatrują Finlandię w 28 proc. energii, mogą przyczynić się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Według rządowych wyliczeń inwestycje w tym sektorze pokryją nawet do 60 proc. zapotrzebowania na energię, a tym samym zapewnią większą niezależność od dostaw rosyjskiego gazu.
Obok czterech już istniejących reaktorów atomowych (dwa o mocy 488 MW i dwa po 860 MW) powstaje nowy, a w planach jest budowa dwóch kolejnych. W elektrowni Olkiluoto na południu kraju powstaje trzeci blok – wyposażony w reaktor III generacji o mocy 1,630 MW ma się stać najnowocześniejszy na świecie.
To jednak kosztuje, i to więcej, niż się Finom wydawało. Inwestycja miała pochłonąć 3 mld euro, ale jej budżet został przekroczony o ponad 60 proc., co oprócz wielu problemów technicznych wpłynęło na opóźnienie budowy o kilka lat. Atomowy program sięgający aż 2120 roku obejmuje również budowę zupełnie nowej elektrowni, która ma powstać w Pyhäjoki. Odpady radioaktywne ze wszystkich siłowni trafią do podziemnego kompleksu Onkalo. Prawo zabrania bowiem wwozu i wywozu tego typu materiałów z kraju. Oprócz tego Finowie przygotowują się do eksploatacji własnych źródeł uranu, chociaż aby wzbogacić surowiec, i tak będą musieli go transportować za granicę.
Marcowa katastrofa w japońskiej Fukushimie nie zachwiała wiary Finów w energię atomową. W sondażu przeprowadzonym na zlecenie największego dziennika „Helsingin Sanomat" prawie 85 proc. Finów uznało, że ich reaktory są bezpieczne. Jednak ponad połowa społeczeństwa była przeciwna budowie kolejnych.
Do tego grona należy Annina Hästö z organizacji Cleantech zrzeszającej przyjaznych środowisku fińskich przedsiębiorców. – Na dachu mały wiatrak i bateria słoneczna. Do tego pompa ciepła – wylicza Hästö wyposażenie swego „zielonego" domu. – Przyszłością są inteligentne domy, w których na czas urlopu można wyłączyć ogrzewanie albo chociaż zredukować je o połowę.