Udział Chin w globalnej produkcji węgla jest prawie cztery razy większy niż udział Arabii Saudyjskiej w światowej produkcji ropy. Udział Chin w światowym popycie na węgiel natomiast jest ponad dwa razy większy niż udział USA w światowym popycie na ropę – wynika z najnowszego raportu Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) przedstawionego w poniedziałek w Katowicach.
– Energetyka ma bezwzględnie największy udział w zużyciu węgla. Światowy kryzys w 2009 r. uderzył w produkcję przemysłową na całym świecie, co doprowadziło tylko do stagnacji globalnego zużycia węgla, podczas gdy światowe zużycie gazu i ropy w 2009 r. spadło znacząco – mówi Laszlo Varro, naczelnik wydziału gazu, węgla i rynku energetycznego w MAE.
Największym producentem, konsumentem, a ostatnio także importerem węgla są Chiny (choć w tym roku w imporcie mogą je wyprzedzić Indie). Dlatego MAE przyjęła dwa scenariusze: wzrost wydobycia w Chinach i brak tego wzrostu przy coraz większym popycie, co przełoży się na wyższe ceny surowca na innych kontynentach. Ceny będą też kształtować Mozambik i Mongolia – nowi gracze eksportowi z węglem nawet dwa, trzy razy tańszym niż kanadyjski czy australijski. – Rosnące koszty wydobycia i tak będą mniejsze niż wzrost cen ropy naftowej – podkreślał Varro.
A jak prognozy MAE przekładają się na Polskę, największego w UE producenta czarnego złota (75 mln ton węgla rocznie)? Unia Europejska dąży przecież do redukcji emisji CO2, a węgiel powoduje emisję największej ilości tego gazu.
– Węgiel daje nam niezależność energetyczną. Pakiet klimatyczny z założeniami do 2020 r. zrealizujemy, ale przesłanek do dalszej redukcji emisji nie ma – przekonuje Tomasz Tomczykiewicz, wiceminister gospodarki. Podkreśla, że mapa drogowa 2050 UE (wstępny plan ograniczania spalania węgla) nie została przyjęta i Polska musi być stanowcza w tej sprawie.