Bodajbyś żył w ciekawych czasach" – złorzeczą Chińczycy. A czasy musimy mieć ciekawe, skoro wiceprezes Gazpromu i dyrektor generalny Gazprom Export pisze artykuły w polskiej prasie na temat dostaw gazu. Już sam fakt, że pisze, jest ciekawy. To jakże ciekawe muszą być powody, dla których pisze? Miedwiediew tłumaczy przyczyny, dla których na przełomie stycznia i lutego Gazprom zmniejszył dostawy gazu do Polski. Podobno jest to spowodowane srogą zimą i zwiększonym zapotrzebowaniem na gaz. Widać, że zima zaskakuje nie tylko drogowców w Polsce... Posunięcie Gazpromu zostało odczytane jako przestroga: skoro rozprawiacie o gazie z łupków, o dywersyfikacji dostaw i o gazie skroplonym, to sobie radźcie sami.
Różne scenariusze
Ale skoro sam Miedwiediew sięgnął po pióro (nawet jeśli to było pióro „ghostwritera"), jest wielce ciekawy – trzymając się chińskiej terminologii. Dotąd Rosjanie dawali upust wierze, że nie muszą handlować z Polską (ani nawet z Europą) – bo co mają na sprzedaż, kupią od nich Chińczycy. Ale Chińczycy wcale się nie rwą do kupowania wszystkiego po każdej cenie. Więc rynek zachodni pozostanie dla Gazpromu ważny. Warto więc chyba zmierzyć się z dwiema skrajnościami myślenia. Zarówno z tą, że za kilka lat, dzięki eksploatacji złóż gazu łupkowego i budowie terminali LNG, Gazprom z pozycji dyktatorskiej przeistoczy się w petenta, proszącego się, by ktoś raczył kupić od niego choć trochę gazu, jak i z tą, że zmiany, które zachodzą na światowym rynku gazu, są przemijające i wszystko zostanie po staremu.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że tekstem zamieszczonym w „Rz" Miedwiediew wpisuje się w ten drugi nurt. Przesłanie jego publikacji jest jednoznaczne: point de reveries! Drodzy państwo, dajcie sobie spokój z mrzonkami o liberalizacji rynku gazu, bo zamarzniecie. Tylko Gazprom jest w stanie zagwarantować Europie bezpieczeństwo energetyczne i zaspokoić jej potrzeby. Gazprom jawi się jako dobroczyńca niewdzięcznej Europy, która dostaje gaz na najlepszych z możliwych warunków i jednocześnie chytrze myśli, jak się od tej współpracy wykręcić. Kilka tygodni temu w wywiadzie dla „Süddeutsche Zeitung" szef Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył, że rosyjski gaz nie jest zbyt drogi, a przeciwnie – zbyt tani. Ale jeśli tak, to dlaczego Miedwiediew w ogóle coś pisze???
Konieczne inwestycje
Ostrze rosyjskiej krytyki jest wymierzone przede wszystkim w trzeci pakiet energetyczny z 2009 r., zgodnie z którym systemem przesyłowym gazu w krajach unijnych mają zarządzać niezależni operatorzy. Dla Gazpromu pełne wdrożenie ustaleń byłoby końcem marzeń o kontroli nad sieciami przesyłowymi. Na razie wprowadzanie w życie postanowień pakietu idzie opornie – 18 państw UE nie wypełniło jego postanowień w mniejszym bądź większym stopniu.
Demonstrując możliwość przykręcenia kurka z gazem i wbrew wszelkiej logice twierdząc, iż do eksportowanego gazu Gazprom niemal dopłaca, Miedwiediew utwierdza w racjach swoich adwersarzy. W jego wywodzie nie ma żadnego racjonalnego argumentu. Liberalizacja jest zła, bo jest zła – w ten sposób można streścić cały jego wywód. Nikt oprócz Gazpromu nie będzie inwestował w infrastrukturę przesyłową, europejskie spółki bowiem „chcą jedynie czerpać zyski". Czyżby Gazpromu nie interesowały zyski? Co na to jego akcjonariusze?