Wczoraj Urząd Regulacji Energetyki podał, że dwaj z czterech największych (i państwowych) sprzedawców prądu – są to PGE, Tauron, Enea i Energa – dostosowali swoje cenniki na II półrocze 2013 r. do oczekiwań prezesa urzędu Marka Woszczyka. To znaczy, że obniżą ceny energii dla gospodarstw domowych o kilka procent. URE nie ujawnił, o które firmy chodzi.
Szef URE wyjaśniając, dlaczego nie zgodzi się na utrzymanie taryf na prąd na obecnym poziomie, wskazał m.in. na rynkowy precedens – RWE oferuje swym warszawskim klientom energię tańszą o 4 proc. od 1 lipca, choć cennika z URE nie uzgadnia. A tym, którzy zgodzą się na podpisanie umowy do końca 2016 r., firma proponuje dodatkowe bonusy.
Bez wojny cenowej
Choć oferta RWE nawet w promocji oznacza tylko kilka złotych oszczędności miesięcznie, a do tego była poprzedzona 2,4-procentową podwyżką pół roku wcześniej, to dużych dalszych obniżek ze strony niemieckiego potentata czy innych firm trudno oczekiwać.
Eksperci są zgodni: niezależnie od tego, czy prezes URE obetnie stawki na prąd dla gospodarstw domowych największym firmom, i czy od przyszłego roku zdecyduje się uwolnić ten rynek, wojny cenowej nie będzie.
Prąd to nie komórka
Tego, że Polacy potrafią liczyć, dowiodła zacięta konkurencja między operatorami komórkowymi. Stawki za rozmowy i wydatki na telefon regularnie idą w dół. Według danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej w 2011 r. zmianę operatora telefonii komórkowej deklarowało prawie 21 proc. klientów.