– Zależy to przede wszystkim od tego, czy w pobliżu jest konkurencja – mówi Grzegorz Maziak, szef analityków portalu paliwowego e-petrol. I jako przykład podaje skrzyżowanie we Wrocławiu, gdzie są trzy stacje benzynowe. Tam konkurencja właśnie wymusza niższe ceny, chociaż ani sam Wrocław, ani województwo dolnośląskie w ogóle do najtańszych w Polsce nie należą.
W pobliżu zachodniej granicy Polski musimy się liczyć z wysokimi cenami, bo konkurencję między polskimi stacjami osłabiają dystrybutorzy paliw zza zachodniej granicy, gdzie jest zdecydowanie drożej niż u nas: w przeliczeniu ceny przekraczają tam 6 zł za litr E95. Z kolei wschód Polski, gdzie popyt na paliwa jest mniejszy, to region, gdzie jest wyraźnie taniej.
Widać też, że dystrybutorzy korzystają z wakacyjnego popytu. To dlatego drogo jest w woj. warmińsko-mazurskim – 5,74 zł za litr E95 w Braniewie w ostatni weekend było, jeśli nie najwyższą, to jedną z najwyższych stawek w Polsce. Zapewne tylko stacje w pobliżu Świecka i Zgorzelca mogą z nią konkurować. Tutaj jednak też nie ma reguły, bo również atrakcyjne woj. podkarpackie to miejsce, gdzie ceny są najbardziej przyjazne kierowcom. W ostatni weekend w Strzyżowie można było zatankować, płacąc za najpopularniejsze paliwo po 5,33 zł za litr, zaś w najdroższym miejscu – w Łańcucie – benzyna kosztowała o 33 gr drożej.
Skąd w takim razie biorą się duże różnice w cenach w głębi kraju? Skąd różnica ponad 10 gr między Bydgoszczą a Łodzią? – Często decyduje polityka koncernu albo odległość od bazy – tłumaczy Grzegorz Maziak, szef analityków portalu paliwowego e-petrol.
Jego zdaniem nie ma także co się obawiać, że po przejęciu przez koncern Shell sieci automatycznych stacji Neste – która dotąd należała do najtańszych – wzrosną ceny w dawnych punktach tej fińskiej sieci. – Ruch cen będzie minimalny bądź żaden – uważa Grzegorz Maziak.