Unia Europejska jest światowym liderem pod względem ograniczanie energochłonności gospodarki.
– Różnice między poszczególnymi krajami Wspólnoty są wciąż znaczące, jednak postęp w redukcji energii potrzebnej do wytworzenia 1 euro jest widoczny. Zmniejsza się on w UE średnio w tempie 1–2 proc. rocznie – mówił wczoraj, podczas 8. Forum Energetycznego w Sopocie, Pascal Charriau, prezes francuskiej firmy badawczej Enerdata.
Jak podkreślał Charriau, problem w tym, że tam gdzie występuje duża energochłonność, czyli w krajach takich, jak np. Chiny, czy Indie, gospodarka rozwija się dużo szybciej. Kraje te nie są ograniczone restrykcyjnymi regułami, do jakich stosują się kraje UE. - Dlatego trzeba przyjrzeć się niektórym kluczowym elementom unijnej polityki i spróbować znaleźć skuteczne i akceptowalne rozwiązania dla obywateli UE - apelował na Forum Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki. Jego zdaniem, ze względu na różnorodność podejścia do przyszłości energetycznej w Europie, konieczny jest kompromis dla stworzenia spójnej wizji.
- Pozostaje tylko pytanie kto, czyli które państwa członkowskie, czy też jakie technologie, będą musiały ustąpić więcej, a które mniej. W Polsce mamy świadomość, że nasze podstawowe paliwo dla energetyki – węgiel - nie jest traktowane jako przyjazne środowisku. W związku z tym stoimy przed ogromnymi przeobrażeniami w systemie energetycznym, które przełożą się na kształt przyszłego miksu energetycznego – wyjaśnia wicepremier Piechociński.
Raport firmy Enerdata wskazuje dwa możliwe scenariusze do 2030 r. W każdym paliwa kopalne, w tym węgiel, pozostaną dominującym źródłem energii. - Prognozowanie 20 lat do przodu jest trudne, bowiem jest zbyt wiele niewiadomych, dlatego przyjęliśmy dwa możliwe scenariusze. Pierwszy, zakłada utrzymanie dotychczasowej polityki klimatycznej i wzrost zapotrzebowania na energię o 11 proc. Drugi z kolei, zrównoważony, przewiduje zaostrzenie podejścia do ochrony klimatu i 8-proc. spadek zapotrzebowania na energię – tłumaczy Pascal Charriau.