Napływ na rynek ropy z Algierii, Libii i Iraku hamuje wzrost cen

Gdybyśmy nie mieli dziś napięcia ukraińsko-rosyjskiego, ropa gatunku Brent kosztowałaby o 10–15 dolarów mniej – wskazuje Steen Jakobsen, główny ekonomista Saxo Banku.

Publikacja: 15.04.2014 16:01

Napływ na rynek ropy z Algierii, Libii i Iraku hamuje wzrost cen

Foto: materiały prasowe

Rz: Czy gospodarka światowa odczuje wpływ kryzysu rosyjsko-ukraińskiego?

Steen Jakobsen:

Przede wszystkim Rosja wpadnie w recesję. Musimy pamiętać, że jeszcze przed zaborem Krymu rosyjska gospodarka już była w kłopotach i zapowiadano stagnację. Teraz, przekierowując środki finansowe na cele wojskowe, Rosjanie zrezygnowali z wydania ich na wsparcie rozwoju gospodarki. Rosja więc i tak na tym konflikcie straci najwięcej, bo ich gospodarka w obecnym stanie nie może unieść ciężaru konfliktu.

Co to znaczy dla Europy?

Historyczną szansę na przeorientowanie polityki energetycznej – bo jak wiadomo, mamy wszystkiego pod dostatkiem: talentów, technologii, systemów oświatowych, ale odczuwamy dotkliwe braki źródeł energii. Jeśli policzymy uzależnienie wszystkich krajów UE od dostaw gazu i ropy z Rosji, okaże się, że jest to średnio 25 proc. W przypadku Polski, Niemiec, republik bałtyckich czy Finlandii o wiele więcej. Jednocześnie widać, że na świecie pojawiła się tendencja powrotu do korzystania z energii atomowej – wystarczy spojrzeć na Japonię. W Europie widać tendencję odwrotną, co moim zdaniem jest złym pomysłem. Za bezsensowne uważam odchodzenie Niemiec od siłowni atomowych, to fatalna decyzja strategiczna spowodowana celami grupy polityków, którzy chcą udowodnić, że coś robią. W efekcie Niemcy, po Danii, będą miały najdroższą energię w Europie, ze wszystkimi skutkami dla przemysłu tych krajów. Pojawią się także intensywne poszukiwania alternatywnych źródeł energii. Czyli w efekcie Europa bardziej uniezależni się od Rosji. Będziemy więc mieć dwóch wygranych: energię atomową oraz energię słoneczną, akurat słońca mamy najwięcej.

Czyli nie wierzy pan w prognozę MFW o 1,1 proc. wzrostu PKB w Rosji?

W żadnym wypadku. Już w tej chwili jest to znacznie mniej, a sytuacja się pogarsza. W scenariuszu najbardziej pomyślnego rozwoju sytuacji wzrost PKB Rosji miał szanse wynieść zero. Tak było na początku roku. Po aneksji Krymu – minus 1 proc., a dodatkowo nadwyżka na rachunku bieżącym już zmieniła się w deficyt przy dziurze w finansach publicznych sięgającej dziesiątek miliardów dolarów. A bank centralny nadal prowadzi bardzo restrykcyjną politykę pieniężną.

Kiedy doszło do aneksji Krymu przez Rosjan, oczekiwano gwałtownego wzrostu cen ropy naftowej. Dlaczego do tego nie doszło?

Po pierwsze dlatego, że podaż, która miała dotrzeć na rynki w 2013 r., pojawiła się dopiero teraz. Chodzi mi o wydobycie w Algierii, Iraku, wreszcie też w Libii. W ub.r. pojawiły się także problemy w Nigerii, w tym roku są już mniej dokuczliwe. Jeśli połączymy to wszystko, okaże się, że podaż z powodzeniem obniża ceny, jakie w innym przypadku wywindowałoby ryzyko geopolityczne. I gdybyśmy nie mieli obecnego napięcia ukraińsko-?-rosyjskiego, Brent kosztowałby 10–15 dol. mniej. I nie sądzę, by ceny miały się zmienić, bo  podaż nie spadnie, a i ryzyko geopolityczne pozostanie. Cały czas jednak jest presja na ceny. Dla Rosji jest to szczególnie dotkliwe, bo 73 proc. dochodów budżetu pochodzi właśnie z eksportu ropy i gazu. A gdyby doszło do sytuacji, w której Rosjanie decydują się na przekierowanie strumienia ropy i gazu z Europy na przykład do Chin, straty finansowe jeszcze się pogłębią. Chińczycy nie są głupi i z pewnością nie zapłacą za gaz tyle, ile płacą Finlandia i kraje bałtyckie.

Na wschodniej Ukrainie znajduje się większość zasobów surowcowych tego kraju. Czy sądzi pan, że konflikt ukraińsko-rosyjski to także walka o dostęp do nich?

W podtekście poza wielkimi celami politycznymi jest właśnie rywalizacja o dostęp do zasobów surowcowych na wschodzie kraju.

Czy więc musimy się przygotować na to, że inne surowce, poza ropą, odczują na cenach skutki konfliktu?

Ceny metali przemysłowych są dziś wyjątkowo niskie. I większość kopalni operuje na granicy zyskowności lub wręcz jedzie na stratach. W tej sytuacji możemy się spodziewać, że w niektórych z nich wydobycie zostaje wstrzymane, wtedy ceny pójdą w górę. Może dojść również do podwyżki cen z powodu ryzyka, że na przykład transport będzie zagrożony. Według naszej prognozy w tym roku metale przemysłowe będą jeszcze tanie, ale już pod koniec tego roku zacznie rosnąć inflacja i popyt na metale przemysłowe zacznie szybko rosnąć.

Kiedy powiedział pan, że dojdzie do przewartościowania w polityce energetycznej, sądziłam, że usłyszę: Ameryka stanie się eksporterem ropy i gazu i że na znaczeniu zyskają gaz i ropa z łupków. Dlaczego się pomyliłam w swoich oczekiwaniach?

Bo USA nie mają logistycznych możliwości eksportu ropy i gazu łupkowego. Poza tym żeby móc eksportować z USA, trzeba mieć odpowiednią licencję, o którą bardzo trudno. Gdyby więc Stany chciały rzeczywiście stać się wielką siłą, musiałyby rozwiązać kwestię licencji, co jest potężnym problemem politycznym, na który Amerykanie nie są gotowi. A gaz łupkowy oczywiście ma szansę jako alternatywne źródło energii, ale nie takie, jak słońce czy atom.

W piątek mieliśmy informację, że z magazynów na Ukrainie „wyparowało" 13 mld m sześc. gazu. Że ten kraj nie zapłaci Rosjanom za gaz, dopóki nie uzgodni cen. Z kolei Rosjanie mówią, że są gotowi na przerwanie dostaw. W jakiej sytuacji stawia to Europę ?w tym najkrótszym horyzoncie, zanim ruszą baterie słoneczne ?i produkcja energii z atomu?

Z Rosjanami już wcześniej były problemy, kiedy zakręcali kurki z gazem, ostatni raz w 2010 roku. Kilka krajów zdołało wtedy zmniejszyć zależność od dostaw z Rosji. Jeśli próbuje mi pani powiedzieć, że jesteśmy dzisiaj zbyt spokojni w tym względzie, to zgodzę się. Rzeczywiście tak jest. Prawdą jest i to, że zazwyczaj kryzysy wymuszają zmiany. Przy tym na przykład Niemcy stworzyli już wiele dróg zaopatrzenia, można więc mówić o rewersie w dostawach. Zasoby gazu mają Norwegia, Dania i Wielka Brytania. Nie ma też mowy o tym, żeby zostały wstrzymane dostawy gazu poprzez Nord Stream. Bo Rosja też potrzebuje pieniędzy. Niestety oznacza to początkowo wyższe ceny energii. Obawiam się najbardziej o to, że kryzys wywołany przez Rosjan spowoduje, że będziemy mieć kolejny rok niskiego wzrostu w Europie.

—rozmawiała Danuta Walewska

CV

Steen Jakobsen jest absolwentem Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Kopenhaskiego. Karierę zawodową zaczął w 1989 roku od Citibanku, skąd przeszedł do Hafnia Merchant Bank. W roku 1992 został wiceprezesem londyńskiego oddziału Chase Manhattan i odpowiadał za rynek skandynawski. W Saxo pracuje od roku 2000, z krótką przerwą w Limus Capital Partners.

Rz: Czy gospodarka światowa odczuje wpływ kryzysu rosyjsko-ukraińskiego?

Steen Jakobsen:

Pozostało 99% artykułu
Energetyka
Więcej gazu w transformacji
Energetyka
Pierwszy na świecie podatek od emisji CO2 w rolnictwie zatwierdzony. Ile wyniesie?
Energetyka
Trump wskazał kandydata na nowego sekretarza ds. energii. To zwolennik ropy i gazu
Energetyka
Bez OZE ani rusz
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Energetyka
Inwestorzy i przemysł czekają na przepisy prawne regulujące rynek wodoru
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką