Wojciech Jasiński, prezes PKN Orlen, poleciał do Wilna. Dziś spotka się z premierem Litwy Algirdasem Butkevičiusem. Ma rozmawiać m.in. o obniżeniu stawek za przewóz koleją produktów Orlenu oraz o odbudowie 19-km odcinka torów prowadzących z należącej do płockiego koncernu rafinerii w Możejkach na Łotwę. Jeszcze w ubiegłym tygodniu spodziewano się, że w czasie wizyty zostanie zawarte porozumienie. Dziś widać, że nie nastąpi to szybko.
Bez spełnienia tych postulatów polskiej strony trudno mówić o rentowności litewskiego zakładu. Koszty związane z koniecznością importu ropy drogą morską (Rosjanie zamknęli naftociąg do rafinerii w 2006 r.) i wysokie taryfy, jakie Orlen musi płacić kolejom litewskim, sprawiają, że rentowność Możejek jest bardzo niska. Eksperci twierdzą, że przy rosnących cenach ropy ta sytuacja jeszcze się pogarsza i rafineria znowu będzie generować straty. Tylko w latach 2013–2014 sięgnęły one 213 mln dol.
Z naszych informacji wynika, że jeszcze w ubiegłym tygodniu wydawało się, iż w środę uda się podpisać z Litwinami porozumienie. – Ten kompromis był naprawdę blisko. Ponoć ustalono nawet ceny za przewóz ropy i zdecydowano, że roszczenia Orlenu z tytułu zawyżanych uprzednio taryf (kilkadziesiąt milionów euro) rozstrzygnie arbitraż. Dziś jednak już wiemy, że do podpisania ugody między stronami szybko nie dojdzie – zdradza „Rzeczpospolitej" osoba znająca szczegóły sprawy.
Według niej prowadzący negocjacje ze strony polskiej nie mają już legitymacji nowego zarządu Orlenu. – Negocjacjami zajmowały się osoby związane z poprzednią ekipą. Teraz Orlen powinien delegować nowych ludzi. Czas na nowe otwarcie, bo poprzedni prezes spółki w ciągu ośmiu lat gościł na Litwie zaledwie dwa razy – dodaje nasz rozmówca.
Janusz Wiśniewski, wiceprezes Orlenu w latach 2002–2005, ma nadzieję, że teraz sytuacja się zmieni. – Liczę, że Orlen otrzyma potrzebne wsparcie polskiego rządu, a prezes Jasiński przekona naszych sąsiadów do zaprzestania działań na szkodę tej największej firmy litewskiej – zaznacza.