Kupujemy węglowe moce, gdy Europa się ich pozbywa

Po ubiegłorocznym rekordzie na rynku fuzji i przejęć bieżący rok zapowiada się co najmniej równie dobrze.

Aktualizacja: 06.04.2017 06:31 Publikacja: 05.04.2017 20:42

Kupujemy węglowe moce, gdy Europa się ich pozbywa

Foto: Bloomberg

Globalny rynek transakcji energetycznych wzrósł w 2016 roku aż o 72 proc., do rekordowych 329 mld euro – wynika z raportu A.T. Kearney, do którego dotarła „Rzeczpospolita".

Statystykę podbiły wartościowe fuzje i przejęcia w Ameryce Północnej. Na Starym Kontynencie też się dużo działo – właściciela zmieniły aktywa warte 57 mld euro (84-proc. wzrost).

– Pierwszy kwartał nie jest idealnym punktem odniesienia dla prognoz całorocznych na rynku M&A w energetyce. Najwięcej transakcji zamyka się – podobnie jak w bankowości – w drugiej połowie roku – twierdzi Krystian Kamyk z A.T. Kearney.

Z drugiej strony już początek roku zaczął się intensywniej niż zazwyczaj. Ten rok może być więc co najmniej tak dobry, jak 2016 r.

Czyszczenie bilansów

Duży ruch na rynku to m.in. efekt zmiany strategii wielkich koncernów, jak francuskie EDF czy Engie, niemiecki E.ON czy czeski CEZ. Po latach szeroko prowadzonej ekspansji międzynarodowej zaczynają one mocniej walczyć o klienta na macierzystych rynkach, a wyprzedają się na rynkach traktowanych jako mniej priorytetowe. Z drugiej strony firmy te szukają nowych możliwości inwestycyjnych. – Engie jest zainteresowane przejęciem wydzielonej z RWE spółki Innogy, co może mieć także wpływ na warszawskich klientów STOEN-u – wskazuje Kamyk.

Jarosław Wajer z EY zwraca uwagę na widoczny w wielu miejscach na świecie odwrót od aktywów wytwórczych opartych na paliwie węglowym lub nuklearnym. To pochodna z jednej strony regulacji prowadzących do stopniowej dekarbonizacji energetyki, a z drugiej politycznych decyzji po katastrofie w Fukushimie.

– W Europie inwestuje się głównie w bezpieczne biznesy, mające perspektywę wzrostu, np. odnawialne źródła energii (OZE) czy inteligentne rozwiązania – wskazuje Wajer.

Zachowawczość jest zrozumiała. Zwłaszcza że sektor nadal liże rany po ostatnim kryzysie gospodarczym, na który nałożyła się postępująca liberalizacja rynków czy ekspansja USA w obszarze gazu łupkowego. – W tej sytuacji koncerny, które wcześniej inwestowały poza rynkami macierzystymi, często przepłacając w trakcie hossy, zaczęły robić odpisy – tłumaczy Wajer.

EY spodziewa się, że do 2020 r. europejskie spółki w celu oczyszczenia bilansów i wdrożenia nowych strategii będą próbowały sprzedać aktywa warte 30–35 mld euro. Tyle mniej więcej spisano na straty w samym 2015 r.

Kolejni na celowniku

Na fali zmian kilka lat temu z Polski wyszedł szwedzki Vattenfall, który ostatnio sprzedał także aktywa na paliwo brunatne w Niemczech czeskiemu EPH – najaktywniejszemu dziś w Europie inwestorowi prowęglowemu. Teraz z wytwarzania konwencjonalnego nad Wisłą wycofują się Francuzi z Engie (sprzedali Połaniec Enei za 1,26 mld zł) i EDF (negocjuje cenę za Elektrownię Rybnik i kilka elektrociepłowni z konsorcjum na czele z PGE; tu mówi się o kwocie rzędu ok. 4 mld zł).

Ale Polacy mocno negocjują, by zapłacić kilkaset milionów złotych mniej. – Kwota 2,5–3 mld zł byłaby okazją cenową. Sądzę jednak, że wycena będzie rynkowa – mówi jeden z uczestników rynku M&A.

Krystian Kamyk – oprócz rysującej się na horyzoncie finalizacji tej akwizycji – spodziewa się też sprzedaży ZE PAK. – Jeśli kupującym miałby być któryś z państwowych koncernów, to do transakcji dojdzie nie wcześniej niż w przyszłym roku – twierdzi ekspert. Ten rok spółki poświęcą na konsolidację i porządkowanie nabytych w transakcjach aktywów.

Ale nie można wykluczyć, że PGE – po wydzieleniu spółki ciepłowniczej – zechce zawalczyć o większe udziały w tym rynku. Jest on uznawany za bezpieczny inwestycyjnie, bo – podobnie jak dystrybucja – regulowany. Dlatego chętne na konsolidowanie ciepłowni i elektrociepłowni są zarówno państwowe firmy (m.in. PGE i PGNiG Termika), jak i prywatni inwestorzy finansowi (np. IFM chciał przejąć je od EDF) czy branżowi, m.in. Fortum i Veolia. Ta ostatnia w styczniu przejęła ciepłownię ZPOW Hortino w Leżajsku.

Straty na wietrze

Eksperci oczekują przetasowań i konsolidacji rynku farm wiatrowych w Polsce. W roli konsolidatora rynku widzą międzynarodowych graczy. Przy czym wskazują na ich większe zainteresowanie farmami morskimi. Wokół projektów Polenergii i PGE – jak wynika z naszych informacji – już kręcą się Engie, Vatenfall, Innogy, CEZ czy duński Dong.

– Polenergia co prawda jest dwa lata do przodu z badaniami, ale inwestorzy zagraniczni nie są skłonni dać za to premii. Bo nie wierzą, że system wsparcia dla bałtyckich farm pojawi się wcześniej, niż PGE będzie gotowy – wskazuje jeden z obserwatorów rynku.

W przypadku farm lądowych część graczy – nie widząc perspektyw rozwoju i osiągania założonych wyników – próbuje je sprzedać. – Duzi inwestorzy, którzy znaczącą część aktywów spisali na straty, nie będą ich sprzedawać poniżej wartości – uważa Łukasz Dziekoński, członek zarządu funduszu Marguerite, inwestującego w OZE oraz infrastrukturę. Twierdzi, że oferty funduszy opiewające na 20–30 proc. rynkowej wyceny farm już się pojawiają. – Przyjmować je będą prywatni właściciele małych farm: mocno zadłużeni lub znajdujący się na krawędzi bankructwa ze względu na drastyczny spadek cen zielonych certyfikatów – twierdzi Dziekoński.

W odróżnieniu od globalnych transakcji energetycznych, zdominowanych przez inwestorów finansowych posiadających nadwyżki gotówki i wychodzących z wcześniejszych projektów,  w Polsce ich udział jest znacząco mniejszy.

– Wyceny są tu wyższe niż oczekują instytucje, które zwykle chcą odsprzedać aktywa po 5-7 latach z założonym zyskiem – wyjaśnia Kamyk. – Z drugiej strony fundusze sparzyły się na inwestycjach w odnawialne źródła i szukają otoczenia bardziej stabilnego – dodaje.

Niepewność regulacyjna utrudnia też wyceny. Eksperci twierdzą, że do lamusa można odesłać ich opieranie o wyniki historyczne. Znaczenia nabierają prognozy: cen paliwa, energii elektrycznej czy uprawnień do emisji CO2.

– Dopiero za kilka lat będzie można ocenić, czy spółki kupując francuskie aktywa węglowe uzyskały korzystną czy niekorzystną cenę – ocenia Wajer.

- Jeśli założenia dotyczące istotnego wzrostu cen uprawnień do emisji okażą się trafne, a polskie koncerny nie dostaną oczekiwanego wsparcia w np. postaci rynku mocy, to mogą być zmuszone do wyprzedaży. W takim przypadku będą musiały dokonać wyboru, na których aktywach się skupić, a które korzystnie sprzedać - dodaje ekspert EY.

Okazje w regionie

Skupione na repolonizacji aktywów spółki energetyczne z „wielkiej czwórki" nie zwracają uwagi na opcje zakupowe w regionie. A sporo się tam dzieje. Przykładowo na Słowacji wkrótce może się pojawić na rynku mniejszościowy pakiet akcji jednej ze spółek zajmujących się dystrybucją energii. Jak wynika z naszych informacji, może chodzić o zachodniego operatora systemu ZSE, w którym 49 proc. akcji ma niemiecki E.ON. Z kolei na Łotwie na sprzedaż będą udziały spółki dystrybucyjnej i przesyłowej wydzielanej z Latvian Gas, będącego łotewskim odpowiednikiem Gaz-Systemu. Eksperci wyceniają tę transakcję na kilkaset milionów euro. Wskazują też, że byłaby to dobra okazja do inwestycji dla europejskich i polskich firm z sektora paliwowo-energetycznego.

Globalny rynek transakcji energetycznych wzrósł w 2016 roku aż o 72 proc., do rekordowych 329 mld euro – wynika z raportu A.T. Kearney, do którego dotarła „Rzeczpospolita".

Statystykę podbiły wartościowe fuzje i przejęcia w Ameryce Północnej. Na Starym Kontynencie też się dużo działo – właściciela zmieniły aktywa warte 57 mld euro (84-proc. wzrost).

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz