W resorcie energii determinacja, by inwestować w polski atom, jest ogromna. – Bez rozwoju energetyki jądrowej nie uda się zrealizować wyzwań klimatycznych. To odpowiedź na problemy polskiej energetyki – przekonywał we wtorek minister energii Krzysztof Tchórzewski. Zgodnie z projektem polityki energetycznej państwa w Polsce ma stanąć w sumie sześć bloków jądrowych o łącznej mocy 6 – 9 GW. Ministrowi marzy się postawienie ich w dwóch lokalizacjach do 2043 r.
– To jest realne. W tej chwili zdeterminowana jest budowa jednej z nich na północy Polski, natomiast druga powstanie w Polsce centralnej, co będzie związane z ograniczeniem zasobów węgla brunatnego. To miejsce byłoby idealne – zapowiedział Józef Sobolewski, dyrektor Departamentu Energii Jądrowej w Ministerstwie Energii.
Już wcześniej resort wskazywał okolice Bełchatowa – gdzie dziś znajduje się potężna elektrownia opalana węglem brunatnym – jako potencjalne miejsce pod budowę elektrowni jądrowej. Wtorkowa deklaracja może wskazywać, że w samym ministerstwie decyzje w tej sprawie już zapadły.
Rozmowy z USA
Sobolewski zaznaczył, że w dwóch lokalizacjach na północny: Lubiatowie-Kopalinie i Żarnowcu zakończyły się już badania środowiskowe, a badania lokalizacyjne wciąż trwają. Jednocześnie na finiszu są prace nad nowelizacją programu polskiej energetyki jądrowej i analizy modelu biznesowego inwestycji.
Obecnie najbardziej zaawansowane rozmowy o współpracy toczą się z władzami USA. W planach jest ponadto stworzenie jednego dużego laboratorium jądrowego wzorowanego na rozwiązaniach amerykańskich. Konieczna będzie też nowelizacja tzw. specustawy jądrowej, która ma usprawnić budowę jądrowych bloków. Projekt dokumentu w lutym ma być przekazany do prac międzyrządowych, a pod obrady parlamentu trafi jeszcze w tym kwartale. – Im szybciej tym lepiej, chociażby ze względu na kalendarz wyborczy – skwitował Sobolewski.
Według ministerialnych analiz cena 1 MWh energii wytworzonej w bloku jądrowym waha się od 150 zł do 450 zł, w zależności od modelu finansowania. Im większe zaangażowanie państwa w projekt, tym niższa cena prądu. Inwestycje w energetykę jądrową w Polsce mają pochłonąć 100 – 135 mld zł w ciągu 20 – 25 lat.
Przygotowaniami do budowy pierwszej elektrowni jądrowej zajmuje się spółka PGE EJ1, której głównym akcjonariuszem jest kontrolowana przez państwo Polska Grupa Energetyczna. Ostatnio PGE zadeklarowała odkupienie udziałów w jądrowej spółce od pozostałych współwłaścicieli – KGHM, Tauronu i Enei. Analitycy podkreślają, że energetyczny gigant jest naturalnym głównym inwestorem, który mógłby podźwignąć tak kosztowny projekt. – PGE będzie miała najwyższe wpływy z rynku mocy, co czyni ją oczywistym kandydatem do sfinansowania projektu jądrowego – przekonuje Paweł Puchalski, analityk Santander BM. Zastrzega jednak, że znalezienie pieniędzy na wszystkie zaplanowane inwestycje nie będzie łatwe, bo spółka ma też w planach inne kosztowne przedsięwzięcia, takie jak budowa farm wiatrowych na morzu czy współfinansowanie bloku węglowego w Ostrołęce. – Nieoczekiwany i według mnie nieuzasadniony udział PGE w tym ostatnim projekcie pokazuje, że także w przypadku budowy bloku jądrowego kształt konsorcjum firm finansujących tę inwestycję może się ważyć do ostatnich chwil – dodaje Puchalski.
Różne opinie
Projekt polityki energetycznej kraju nie uzyskał jeszcze akceptacji całego rządu. Niedawno zakończyły się konsultacje publiczne dokumentu. Do resortu energii wpłynęła cała masa uwag, które są teraz analizowane. O swoich obawach mówił ostatnio w Sejmie Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego. Zaznaczył, że planowana budowa sześciu bloków jądrowych to największy program jądrowy na świecie po Chinach, Indiach i Rosji. – Jest to więc bardzo ambitny program, podczas gdy Polska w kwestii atomu zrobiła jak dotąd bardzo niewiele – stwierdził Roszkowski. Zwrócił też uwagę na zbyt ambitny harmonogram planowanych inwestycji i zbyt optymistyczne założenia kosztowe, bo niemal wszystkie projekty jądrowe na świecie znacznie przekraczały założony budżet, nawet dwukrotnie.
Na ryzyko związane z prawdopodobnym opóźnieniem projektu elektrowni jądrowych zwraca też uwagę Forum Energii. – Istnieje zagrożenie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej w latach 30., kiedy atom nie powstanie, a węgiel brunatny zakończy swój żywot – alarmuje Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii.