Energa odwróciła odpisy na Elektrowni Ostrołęka i farmach wiatrowych na łączną kwotę 138 mln zł (z pozytywnym skutkiem dla wyniku za 2017 r. rzędu ok. 115 mln zł). Z kolei PGE kilka dni wcześniej spisała na straty źródła warte 807 mln zł, m.in. na biomasę i wiatraki.

Obie spółki tłumaczyły decyzje zmianą regulacji. Ale w przypadku wiatraków PGE wzięła pod uwagę spadek cen zielonych certyfikatów (stanowiących wsparcie dla ekoelektrowni), a Energa – jej stabilizację i wzrost cen energii po wejściu w życie rynku mocy (mechanizm wsparcia dla wytwórców).

Czy po Tauronie i Enei należy spodziewać się zdarzeń jednorazowych? Nie ma na to prostej odpowiedzi. – Idąc tropem rozumowania PGE, należałoby oczekiwać istotnych odpisów w obu tych spółkach. Skoro lider odpisał ok. 0,5 mld zł na 70 MW na biomasę w Elektrowni Szczecin ze względu na brak wsparcia dla tej technologii z rynku mocy, to można by się spodziewać podobnych odpisów w Tauronie (120 MW mocy w tej technologii) i Enei (200 MW w Elektrowni Połaniec) – uważa Paweł Puchalski z DM BZ WBK.

Z kolei Energa odwróciła odpis ze względu na spodziewany wzrost cen energii w związku z wejściem w życie rynku mocy. – Jednak ceny energii mogą być wyższe dla bloków korzystających ze wsparcia mocy, zaś większą niewiadomą jest czysta cena energii i jej przełożenie na ekonomikę elektrowni wiatrowych. Gdyby Tauron i Enea posłużyły się rozumowaniem Energi, obie mogłyby potencjalnie dokonać znacznie wyższych przypisów – ocenia Puchalski.

Analityk nie spodziewa się istotnych zmian kursów żadnej ze spółek ani w przypadku odpisów, ani przypisów. – Taki zabieg nie wpływa na stan gotówki spółki. Chodzi tylko o manipulowanie poziomem ogólnego wyniku operacyjnego i zysku netto w jedną lub w drugą stronę – zauważa Puchalski. – Dziś bardziej racjonalne wydaje się odwracanie odpisów dopiero w 2018 r., który może się okazać trudny, jeśli chodzi o wyniki każdego z segmentów energetyki – dodaje.