Unijny szczyt w Brukseli uzgodnił budżet UE na lata 2021-27 i fundusz odbudowy gospodarki po kryzysie spowodowanym przez pandemię. Kompromis wymagał redukcji wydatków w porównaniu z pierwotną propozycją i jedną z poważnych ofiar tego procederu stał się Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. To pula pieniędzy, która ma pomóc w transformacji klimatycznej przede wszystkim regionom węglowym i dlatego to Polska jest jego największym beneficjentem. Pod koniec maja Komisja Europejska planowała kwotę ponad 40 mld euro, z czego Polska miałaby dostać 8 mld euro. Ostatecznie unijni przywódcy obniżyli tę sumę drastycznie do 17,5 mld euro. Oznacza to spadek udziału Polski do ok. 4 mld euro. Uzysk może być mniejszy o kolejne 2 mld euro, jeśli Polska nie zadeklaruje neutralności klimatycznej do 2050 roku. Bo końcowe wnioski ze szczytu mówią, że tylko połowa środków jest dostępna, w razie nieprzyjęcia tego celu. Polska zatem musi się zobowiązać do osiągnięcia unijnego celu neutralności klimatycznej. Czy to będzie konieczność osiągnięcia narodowego celu neutralności, czy też własna, może nieco wolniejsza, ale zaakceptowana przez Brukselę ścieżka, to się dopiero okaże. Komisja Europejska przedstawi jesienią projekt prawa klimatycznego z nowymi celami na 2030 rok i otworzy też dyskusję o celach krajowych na 2050 roku.

Czytaj także: Energetyczna sprawiedliwość w UE

– Na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Polska liczyła najbardziej i ma do niego największa prawa – powiedział “Rzeczpospolitej” Jerzy Buzek, eurodeputowany i twórca koncepcji funduszu. – Mówię z wielkim skutkiem, że negocjującym z imieniu Polski nie udało się zachować propozycji Parlamentu i Komisji. Dla Polski to ogromna strata. Z pieniędzy skorzystałyby Śląsk, Zagłębie, Konin, Wałbrzych w przyszłości Bełchatów i Turoszów – powiedział były premier. – My mamy dziś relatywnie najwyższe w UE ceny energii. Jeśli nie przeprowadziny dobrze transformacji energetycznej, to wszędzie będziemy ponosić wielkie koszty.

KE przedstawiła zestaw kryteriów do oceny kwalifikowalności regionów, takich jak poziom emisji CO2, zatrudnienie w przemyśle wysoko emisyjnym, zatrudnienie w przemyśle węglowym, produkcja torfu i produkcja ropy z łupków. Jednak nie każdy region w Polsce spełniający kryteria na pewno te pieniądze dostanie, bo ostateczna decyzja należeć będzie do rządu. Gdyby za miarę przyjąć zatrudnienie łączne w kopalniach i elektrowniach węglowych, to z funduszy mogłyby skorzystać województwa: Śląskie, Łódzkie. Lubelskie, Małopolskie, Wielkopolskie, Mazowieckie, Dolnośląskie, Opolskie, Świętokrzyskie i Zachodniopomorskie.