Jak to zrobić?
Uważam, że w takich regionach jak Śląsk, gdzie wiele miast jest zagrożonych smogiem w okresie zimowym, odchodzenie od spalania węgla – zwłaszcza złej jakości – jest po prostu konieczne. Stąd mój pomysł zaoferowania takim górniczym regionom 5 mld euro na przemianę gospodarczą, w tym transformację energetyczną, i na rewitalizację miast. To będą dodatkowe pieniądze, osobna pula środków niezależna od innych funduszy. Mam nadzieję, że ten pomysł zostanie poparty przez państwa członkowskie. Parlament Europejski już to zrobił, bo udało się przekonać koleżanki i kolegów posłów, że jeśli chcemy walczyć o ochronę klimatu, a także o ochronę powietrza, to ludziom z terenów przechodzących transformację musimy pomóc.
Kiedy te środki mogłyby zostać uruchomione?
Wymaga to jeszcze zatwierdzenia przez państwa członkowskie, więc to kwestia co najmniej dwóch lat. Dzięki tym środkom Polska będzie mogła planować działania na następne lata, bo przecież nasza strategia energetyczna obejmuje najbliższe dwie dekady. To oczywiście nie będą pieniądze tylko dla Polski i wiadomo, że te środki nie będą wystarczające, by pokryć wszystkie potrzeby. Ale to jest zaczyn. I sygnał, że UE poważnie traktuje te regiony i ich mieszkańców. Dodatkowo mamy chociażby fundusze strukturalne czy pieniądze na rozwój gospodarki cyfrowej, które także mogą być wykorzystane w tych regionach. Nie zapominajmy ponadto o systemie handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) – środki ze sprzedaży bezpłatnych uprawnień, które otrzymuje Polska, powinny być przeznaczane na szeroko rozumianą budowę gospodarki niskoemisyjnej, a nie traktowane jako doraźny zastrzyk gotówki do budżetu.
Czy zakończony niedawno szczyt klimatyczny w Katowicach można nazwać sukcesem?
Jest to z pewnością sukces organizacyjny. Podczas negocjacji rynku energii relację ze szczytu złożył nam komisarz Miguel Arias Cañete, który reprezentował Komisję Europejską w Katowicach. I on podkreślił to w pierwszej kolejności – duży sukces organizacyjny, a to nie zawsze się udaje. Co do istoty porozumienia – osiągnęliśmy wymagane minimum. A nie było łatwo, bo pojawiły się problemy z poszczególnymi krajami, takimi jak Brazylia czy Turcja. Chodziło przede wszystkim o monitoring działań we wszystkich 196 krajach, ocenę sytuacji i raportowanie. Jeżeli chodzi natomiast o samo ograniczanie emisji, to moim zdaniem świat powinien zrobić dużo więcej i w tej kwestii nie udało się w Katowicach pójść krok do przodu. Według przewidywań światu nadal grozi kataklizm, bo temperatura może wzrosnąć nawet o 2,5–3 st. Celsjusza. Koszty adaptacji do zmian klimatu mogą być nawet dziesięciokrotnie wyższe niż koszty ograniczenia emisji. Gdyby świat robił dla ochrony klimatu tyle, ile robi UE, która jest liderem w tej dziedzinie, bylibyśmy uratowani.