Państwowa korporacja zbrojeniowa Rostech po raz trzeci poprosiła ministerstwo energetyki Rosji o przesunięcie terminu oddania dwóch elektrowni na zajętym przez Rosję Krymie – w Symferopolu i Stawropolu. To rządowa inwestycja za 71 mld rubli (1,07 mld dol.), przypomina gazeta RBK.

Obie elektrownie składają się z dwóch bloków po 235 MW każdy (ich łączna moc to 940 MW). Miały pracować od 1 września. Potem termin został przesunięty na 1 października i 1 listopada. Teraz gazeta odwiedziła się, że całość ma zacząć pracować w marcu 2019 r.
Co jest przyczyną opóźnień? Wiadomo, że na uruchomienie nie ma zgody Rostechnadzoru czyli państwowego nadzoru technicznego. Kontrolerzy znaleźli nieprawidłowości przy budowie „wspomagających budynków i konstrukcji wchodzących w skład pierwszego kompleksu energetycznego”. Prace montażowo-budowlane do tej pory się tam nie zakończyły. Inspekcja wszczęła cztery sprawy w stosunku do wykonawcy inwestycji – firmy Techpromeksport wchodzącej w skład korporacji Rostech.

Tymczasem Techpromeksport tłumaczy opóźnienia niską jakością pracy i błędami podwykonawców, którymi są krymskie firmy. Moskwa kilka razy występowała do administracji Krymu, by inwestycja była realizowana przez organy federacji, ale władze półwyspu się nie zgodziły, tłumacząc, że to jest szansa na rozwój dla lokalnego biznesu.

Opóźnienia mogą mieć też związek z nielegalnie dostarczonymi i montowanymi na Krymie niemieckimi turbinami parowymi koncernu Siemens. Sprawa była głośnia, bo Niemcy sprzedali turbiny z przeznaczeniem do elektrowni w Rosji. A bez ich zgody i wiedzy turbiny zostały przetransportowane na Krym (rosyjski sąd odrzucił niemiecki pozew w tej sprawie). W związku z tym w uruchomieniu i instalacji turbin nie wzięli udziału niemieccy specjaliści.
Rosjanie oficjalnie zaprzeczyli, że są problemy z turbinami. Wiceminister energetyki podkreślił, że programowaniem turbin zajęli się rosyjscy programiści. „To jest nasz produkt, rosyjski. Żal mi tych, którzy w to wątpią – zapowiedział Siergiej Czerezow.

Zapotrzebowanie Krymu na prąd wynosi w szczycie 1400 MW. Ukraina odcięła swoje zasilanie po aneksji półwyspu. Półwysep ma dziś 1330 MW własnych mocy, m.in. dzięki mostowi energetycznemu z Rosją (800 MW). Most jest jednak konstrukcją, która często zawodzi, stąd awarie i przerwy w dostawach energii. Krym potrzebuje więc stabilnych źródeł zasilania.