Mniejsze spółki obrotu mogą upaść
W przypadku handlu energią elektryczną na giełdzie, handlujący, którzy chcieli zarobić na odprzedaży kontraktu, czekając na wyższe ceny lub sprzedać energię partnerom z zagranicy, będą mogli zarobić jedynie 1,5 proc. wartości całego kontraktu. W przypadku spółek obrotu, od których bezpośrednio kupujemy energię, zarobek nie będzie mógłby być wyższy niż 3,5 proc. Oznaczać to będzie dla spółek jedynie kilkanaście – kilkadziesiąt złotych zysku, co przy kosztach transakcji na Towarowej Giełdzie Energii będzie oznaczało symboliczną kwotę. „W wielu przypadkach, zwłaszcza dla prywatnych firm obrotu, będzie to oznaczać koniec prowadzenia działalności polegającej na oferowaniu – jak dotychczas – energii elektrycznej. Prywatne spółki obrotu będą schodzić z rynku – mówi nam jeden z analityk rynku giełdowego.
Dlaczego tak się będzie działo? Cześć firm już w ciągu roku kontraktowało energię na przyszły rok po kosztach energii za MWh dalece wyższych od tych, które są dostępne obecnie. Średnia ważona cena kontraktu rocznego z dostawą w roku 2023 (BASE_Y-23) wyniosła w październiku 2022 r. 1 076,58 zł/MWh. Zaś we wrześniu było to jeszcze 1781 zł/MWh względem analogicznej ceny tego kontraktu we wrześniu br. Tak wysokie kwoty oznaczają odpowiednio wysoką wartość zabezpieczeń pokrywających wartość handlowanej energii. Przy tak niskich marżach spółki będą stratne i będą musiały liczyć na rekompensaty. Te mogą jednak okazać się nie wystarczające. Spadnie także płynność i obrotu na giełdzie bo handel przestanie się opłacać, a wręcz przeciwnie w niektórych wypadkach może narazić handlujących na straty. Już teraz obrót energią elektryczną na TGE wyniósł w październiku 2022 r. 8 038 795 MWh, co oznacza spadek o 66,7 proc. w stosunku do października 2021 r.
W obliczu wysokich cen energii na ryzyka niewystarczających rekompensat spółkom obrotu za mrożenie cen w 2023 r zwracał uwagę m.in. Łukasz Batory, adwokat, szef działu energetyki w Kancelarii Modrzejewski i Wspólnicy sp.j.
Jego zdaniem problem pokrycia strat nie będzie dotyczył tylko mniejszych, prywatnych spółek obrotu, ale także tych większych, a więc czterech państwowych spółek. „Spółki obrotu będą notować istotne straty, ratować je będą – prawdopodobnie – grupy kapitałowe. Zaproponowane rekompensaty nie pokryją w pełni kosztów. Patrząc na mechanizm wypłaty rekompensat, to musimy wiedzieć, że nie uwzględnia on takich elementów jak koszty stałe działalności, amortyzacja, licencje koszty wynagrodzeń pracowników. Ustawa mówi tylko o marży na poziomie 3 proc., co ma pokrywać koszty kapitału” – podkreślał w niedawnym komentarzu dla redakcji Łukasza Batory.
Nowy cykl redakcyjny
Rowerowa Koalicja
Rzeczpospolitej
Czytaj więcej
Nieco bardziej wyważony w ocenie był prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin. W poniedziałkowym wywiadzie dla naszej redakcji pytany o los spółek obrotu przyznał, że wprowadzenie wspomnianych regulacji faktycznie czyni rynek mniej atrakcyjnym dla firm, które zajmowały się sprzedażą energii elektrycznej, szczególnie w ostatnich kwartałach. „Wprowadzany mechanizm mrożenia cen ogranicza bowiem możliwości spekulacji na rynku. Rekompensaty zakładają jednak pewne marże dla spółek, więc te nadal powinny zarabiać, choć w sposób ograniczony. Nie zakładam, że wprowadzone ograniczenia regulacyjne przełożą się na znaczący spadek działalności przez prywatne spółki obrotu. Pamiętajmy także, że czas obowiązywania tych regulacji jest ograniczony” – powiedział wówczas Gawin.
Spadek atrakcyjności biznesu i mniej firm sprzedających prąd
Co oznaczać może zmniejszenie opłacalności sektora obrotu energią? Może pojawić się zjawisko braku chętnych podmiotów, które będą realizowały dostawy energii dla odbiorcy. Spółki obrotu mogą nie być zainteresowane w takiej sytuacji dostarczaniem energii nowym klientom. Nie oznacza to jednak, że klient, który takiej umowy nie ma lub jego obecna się skończyła pozostanie bez prądu. Ustawodawca przewidział instytucje sprzedawcy rezerwowego czy też sprzedawcy z urzędu, który jest zobligowany taką umowę zawrzeć, ale na warunkach jaki ten sprzedawca oferuje. Zwykle takie oferty różnią się do tych wynikających z poprzednich umów sprzedażowych. Klient bowiem wówczas przechodzi na zwykłą taryfę. Jest jeszcze instytucja sprzedawcy rezerwowego. „W przypadku kryzysowej sytuacji, każdy sprzedawca rezerwowy ma obowiązek przejęcia klientów od sprzedawcy, który wypowiedział im umowy. W tym wypadku cennik jest wyższy i warto szybko zmienić taką umowę z dostawcą rezerwowym na stałą ” – tłumaczy Łukasz Batory. Jego zdaniem istnieje poważne ryzyko, że mniejsze spółki obrotu będą odmawiać ofertowania i zawierania umów, aby zmniejszyć swoje potencjalne starty.