W sferze wirtualnej pozostały wszystkie elektrownie węglowe planowane w Wielkiej Brytanii. W Polsce odsetek rezygnacji wyniósł aż 75 proc., a w Niemczech 70 proc. – wylicza ośrodek Oxford Smith School w raporcie, w którym przeanalizowano plany inwestycyjne europejskich spółek energetycznych w latach 2005–2008 i ich późniejsze wykonanie.
Przy czym równie ważne jest to, co się działo z 12 wybudowanymi elektrowniami. W przypadku większości nastąpiła utrata wartości. Konieczne były odpisy, które pogłębiły trudną sytuację finansową koncernów.
![](https://grafik.rp.pl/grafika2/1449019,9.jpg)
Powodem rozdmuchanych węglowych planów inwestycyjnych były błędne założenia dotyczące przyszłego wzrostu zapotrzebowania na moce oraz dalszych spadków cen węgla. Prognozy zweryfikował kryzys skutkujący spadkiem zużycia energii i dynamiczny rozwój odnawialnych źródeł energii, które przyczyniły się do obniżenia cen hurtowych. – Dziś dla rynku azjatyckiego, zarówno elektrowni, jak i inwestorów, konsekwencje są jasne: nowe inwestycje w węgiel nie są opłacalne. To paliwo okazało się wrażliwe na zaburzenia na rynku globalnym, zwiększając ryzyko inwestycyjne – twierdzi Ben Caldecott, dyrektor programu ds. zrównoważonego finansowania Oxford Smith School i główny autor raportu.
W Polsce mimo zamrożenia części projektów zdecydowano o realizacji będących dziś w budowie ok. 4,2 tys. MW nowych mocy węglowych (paliwo brunatne i kamienne). Zakładane na etapie decyzji inwestycyjnych ceny energii znacząco odstają od rzeczywistości. Nikt już nawet nie ukrywa, że te bloki bez mechanizmu wsparcia tzw. rynku mocy sobie nie poradzą.