Nawałnice, rozwój rozproszonego systemu OZE oraz elektromobilności, a wreszcie system rezerw DSR (demand side response) – polska energetyka jeszcze nigdy w swojej historii nie stała przed tak olbrzymimi wyzwaniami związanymi ze zbieraniem, przetwarzaniem i analizą różnorodnych danych z całego systemu.
Czytaj także: Polska energetyka wchodzi w ostry zakręt
Liczą się milisekundy
– Mamy kilka lat, nie więcej – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Marek Niezgódka, dyrektor Centrum Cyfrowej Nauki i Technologii UKSW. – Pojawienie się dziur energetycznych ma tę cechę strukturalną, że w sieciach zaczyna błyskawicznie eskalować z uwagi na generowaną nierównowagę – tłumaczy.
W systemie, który jest rozproszony na tysiące niewielkich punktów, najdrobniejsza awaria może wywołać katastrofalną reakcję łańcuchową.
Branża szuka już remedium na przyszłe kłopoty. Ma nim być technologia LTE i przydzielona energetyce częstotliwość w paśmie 450 MHz. – Umożliwia ona sektorowi energii realizację trzech grup zadań, w tej samej wydzielonej sieci, co w rozwiązaniach wcześniej stosowanych nie było możliwe – informował wiceprezes PGE Systemy, spółki odpowiedzialnej za pilotażowe testy częstotliwości, Michał Kot.