Wielkie poruszenie wywołał na giełdzie projekt ustawy o mrożeniu cen energii, gazu i ciepła na 2024 r. autorstwa nowej, przyszłej koalicji. Według niego mrożenie cen zostanie utrzymane do połowy 2024 r. na poziomie z tego roku dla gospodarstw domowych, samorządów i podmiotów chronionych. Pakietem nie będą już objęte małe i średnie firmy.
Wyjątkiem mają być piekarnie i cukiernie, które dysponują limitem pomocy de minimis, w okresie od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 r. – na poziomie cen maksymalnych określonych na 2023 r. Jak wynika z projektu, nie będzie już obowiązywał odpis spółek elektroenergetycznych, węglowych. Nadal opłatę będzie płacić sektor gazu, a więc Orlen. Koszt wyniesie ok. 14–15 mld zł dla tej spółki, a – jak wynika z projektu – łączna wartość całego pakietu to 16,5 mld zł. Kursy spółek energetycznych, nie tylko Orlenu, runęły nazajutrz po prezentacji projektu. Kiedy okazało się, że spółki takie jak PGE, Tauron, Enea i JSW nie będą już płacić odpisu, 29 listopada firmy odrabiały straty.
Dalsze mrożenie
Projekt zakłada utrzymanie obecnych limitów zużycia dla odbiorców uprawnionych od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 r. Limit zużycia po cenie maksymalnej to 1,5 MWh. Autorzy wprowadzają cenę maksymalną paliw gazowych stosowaną w rozliczeniach z niektórymi odbiorcami paliw gazowych w okresie od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 r. Cena maksymalna za gaz pozostanie bez zmian. Projekt ustawy przewiduje utrzymanie przez sześć miesięcy przewidzianych obecnie mechanizmów ograniczenia wysokości cen za ciepło. W projekcie zaproponowano przywrócenie obowiązku sprzedaży wytworzonej energii elektrycznej na giełdach towarowych. Przewidziano też liberalizację zasad budowy lądowych farm wiatrowych. Ich minimalną odległość od najbliższych zabudowań określono na 500 m.
Wiatr da niższe rachunki za prąd?
Zdaniem ekspertów, szansa na większą moc farm wiatrowych w efekcie nowelizacji tej ustawy to także perspektywa na niższe ceny energii w hurcie. Źródła wiatrowe i fotowoltaika cechują się bowiem zerowym kosztem zmiennym produkcji w porównaniu do produkcji z węgla, gazu czy atomu (obarczonej kosztami paliwa oraz - w przypadku dwóch pierwszych - kosztami emisji CO2). – W pewnym uproszczeniu, w okresach wysokiego udziału produkcji z wiatru i słońca droższe źródła cieplne są „wypychane” poza tzw. merit order, czyli stos wolumenowo-cenowy, skutkując presją na spadek cen hurtowych energii elektrycznej – tłumaczy Kamil Moskwik, analityk Instytutu Jagiellońskiego.