Zgodę od URE na podniesienie w tym roku cen w taryfie G, a więc obejmującej przede wszystkim gospodarstwa domowe, otrzymały największe koncerny – Polska Grupa Energetyczna, Tauron, Enea i Energa. W ich wyniku w 2020 r. średni wzrost płatności dla tej grupy odbiorców wyniesie niemal 12 proc. Regulator szacuje, że średnie rachunki za prąd wzrosną więc o około 9 zł miesięcznie. Te cztery firmy dostarczają prąd do ponad 13 mln gospodarstw domowych.
Na podwyżki zdecydowali się także inni sprzedawcy, w tym spółka Innogy, która nie musi przedstawiać swoich taryf do akceptacji URE. W sumie rachunki klientów Innogy wzrosły od 1 lutego o około 12 proc. Dla średniego gospodarstwa, zużywającego na swoje potrzeby 1,5 MWh prądu rocznie, to około 9,50 zł miesięcznie brutto. W przypadku PGE i Enei nowe stawki obowiązują tylko do 31 marca 2020 r. Niewykluczone więc, że firmy te złożą nowe wnioski taryfowe.
Tanio i… drogo
Polska ma jedne z najtańszych cen energii elektrycznej dla klientów indywidualnych w tej części Europy. W innych krajach nie zdecydowano się jednak na udzielenie podobnego wsparcia. – Minimalna i średnia płaca w Polsce, pomimo dużego wzrostu w ostatnich latach, nadal jest niższa niż płaca w państwach Europy Zachodniej. Dlatego też podwyżki cen energii elektrycznej są bardziej odczuwalne w Polsce, niż w Niemczech czy Francji, pomimo że krajowe gospodarstwa domowe płacą jedną z najniższych cen energii elektrycznej w Europie – czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Inaczej jednak wygląda sytuacja firm, bo Polska miała w ubiegłym roku najwyższe ceny hurtowe prądu spośród krajów ościennych. To uderza w rodzimy przemysł, który traci na konkurencyjności. Powoduje też, że import tańszej energii od sąsiadów wpływa do nas coraz szerszym strumieniem.