Reklama

Łatwiej z OZE i rachunkami za prąd. Rewolucji jednak nie będzie

Pakiet deregulacji energetyki nie wywoła rewolucji. Są jednak elementy, które mogą poprawić życie klientom i inwestorom. Najwięcej wątpliwości dotyczy zgody na rozwój małego OZE pod warunkiem konsumowania energii na miejscu.

Publikacja: 25.07.2025 05:11

Łatwiej z OZE i rachunkami za prąd. Rewolucji jednak nie będzie

Foto: parkiet.com

Rządowy zespół ds. deregulacji w ramach planu gospodarczego „Polska – rok przełomu” zajmował się przygotowaniem rekomendacji zmian legislacyjnych z myślą o potrzebach obywateli i przedsiębiorców. Zespół uzgodnił m.in. potrzebę przygotowania konkretnych zmian w energetyce. Te propozycje przekuły się w projekty ustawy, które są obecnie finalizowane w parlamencie.

Foto: GG Parkiet

Zgodnie z propozycjami na pierwszej stronie rachunku za prąd ma się znaleźć podsumowanie najważniejszych informacji, w tym – w widocznym miejscu – całkowita kwota do zapłaty. Struktura opłat za energię ma zostać przedstawiona w sposób ułatwiający jej zrozumienie. Powszechnie dostępna ma być także forma elektroniczna korespondencji. Osoby wykluczone cyfrowo nadal będą mogły korzystać z formy papierowej. Kolejna zmiana dotyczy podłączania OZE. Projekt wprowadza rozwiązania optymalizujące wykorzystanie istniejącej infrastruktury sieciowej poprzez rozszerzenie formuły cable poolingu (współdzielenie sieci), podniesienie progu koncesjonowania instalacji OZE do 5 MW mocy zainstalowanej oraz zwolnienie z pozwolenia na budowę dla instalacji fotowoltaicznych o mocy zainstalowanej do 500 kW przy wytwarzaniu energii elektrycznej pod warunkiem wykorzystania energii na własne potrzeby.

Uproszczone faktury to dodatkowe koszty

Flagowym elementem zmian jest uproszczenie faktury, na co narzeka wielu klientów, żaląc się często, że rachunki za energię są nieczytelne i zbyt szczegółowe. To postulat pojawiający się od lat i przez to utarło się, że konieczne są do tego zmiany w prawie. Obecne trudności z odczytaniem pozycji na fakturach wynikają z braku dokładnego zrozumienia przez odbiorców, jakie opłaty składają się na końcowy koszt dostarczenia energii elektrycznej. Nie rozumieją, czym jest np. opłata dystrybucyjna i jej składowe, takie jak opłata OZE, kogeneracyjna czy mocy. Co do zasady ta zmiana spotkała się z szerokim zrozumieniem, choć słychać głosy z branży, która wskazuje, że do zmiany kształtu faktury nie jest wcale konieczna ustawa, a często dobra wola sprzedawcy.

Reklama
Reklama

Zapytaliśmy największą spółkę energetyczną o  ocenę tych zmian. Polska Grupa Energetyczna, co do zasady, jest zwolennikiem uproszczenia faktur za energię elektryczną wystawianych klientom. – Zwracamy uwagę na korzyści płynące z upowszechnienia korespondencji elektronicznej zamiast papierowej, przy jednoczesnym zachowaniu czytelności prezentowanych informacji na fakturze, takich jak łączna kwota do zapłaty, kwota za obrót energią elektryczną oraz kwota za dystrybucję tej energii – informuje nas biuro prasowe PGE. Ta firma zwraca uwagę na drugą stronę medalu takiego rozwiązania, a więc dodatkowy koszt, zwłaszcza po stronie obsługi systemów informatycznych. PGE, ale także Towarzystwo Obrotu Energią, uważają, że stanowi to znaczne obciążenie dla przedsiębiorców, w tym przypadku sprzedawców energii elektrycznej, ponieważ jej wprowadzenie wiąże się z koniecznością dokonania zmian w systemach obsługujących rozliczenia odbiorców. – To wymaga czasu i środków finansowych i jest niemożliwe do wdrożenia de facto niezwłocznie po wejściu w życie projektowanego przepisu. Ponadto, wysyłka dodatkowego załącznika do faktury wiąże się ze wzrostem kosztu usługi pocztowej i tym samym kosztu obsługi odbiorców – tłumaczy PGE w konsultacjach. Już w bezpośredniej odpowiedzi na nasze pytania spółki wyjaśnia, że w jej ocenie rolę założoną w projektowanej ustawie spełni publikacja przejrzystej informacji na stronie internetowej sprzedawcy energii. - Zapisy ustawy nakładają na firmy energetyczne dodatkowe obowiązki, które wiążą się z dodatkowymi kosztami. Dlatego w naszych propozycjach przedstawiamy rozwiązania, które odpowiadają zarówno na potrzeby klientów, jak i sprzyjają efektywności kosztowej przedsiębiorstw energetycznych – informuje nas PGE.

Faktury czytelniejsze, ale później 

Na to samo zwraca uwagę Orlen.  – Obowiązek ten wymaga po stronie sprzedawcy przeprowadzenia szeregu czynności związanych ze zmianą/dostosowaniem systemów IT (w szczególności systemów bilingowych wykorzystywanych do wystawiania odbiorcom faktur) i nie jest możliwe, aby sprzedawcy przygotowali się do jego wykonywania w terminie 14 dni od ogłoszenia ustawy – wskazuje Orlen, który proponował wprowadzenie 6-miesięcznego vacatio legis.

Minister klimatu i środowiska częściowo przyjął argumenty PGE i innych sprzedawców. Spółki będą miały czas do końca roku, aby dostosować możliwości techniczne i organizacyjne do proponowanych zmian. Nie czekając na przepisy obligujące do uproszczonej faktury, Tauron od wiosny testuje już takie rozwiązanie, jak się okazuje, bez konieczności zmian w prawie. Na blisko 6 mln klientów, już ponad 2,5 mln dostało uproszczoną fakturę, a od czerwca firma wysyła je w nowej szacie graficznej. – Zawiera ona użyteczne podsumowanie. Podsumowanie zawiera kwotę do zapłaty, klarowne określenie terminów płatności, dostępne sposoby płatności oraz informację o typie odczytu, na podstawie jakiego wystawiono fakturę. W zarządzaniu domowym zużyciem energii przydatna jest również informacja o wielkości zużycia prądu w analogicznym okresie poprzedniego roku – informuje Tauron.

OZE tylko na własne potrzeby?

Kolejne propozycje ujęte w pakiecie deregulacyjnym, a dotyczące liberalizacji przyłączania tzw. małych OZE również budzą wątpliwości. Najwięcej dotyczą one postulatu polegającego na zwolnieniu z pozwolenia na budowę instalacji fotowoltaicznych o mocy zainstalowanej nie większej niż 500 kW wytwarzających energię elektryczną na własne potrzeby. To zastrzeżenie jest kluczowe, ponieważ resort nie chce w ten sposób dopuścić do jeszcze większego ryzyka destabilizacji systemu energetycznego w sytuacji nadmiaru energii z fotowoltaiki w słoneczne dni. Tu pojawia się pytanie, jak to zrobić. Stowarzyszenie Branży Fotowoltaicznej i Magazynowania Energii wprost mówi, że może okazać się to w praktyce trudne do zrealizowania. Całkowite ograniczenie wypływu energii do sieci jest technicznie skomplikowane i powoduje często konieczność ograniczania mocy instalacji fotowoltaicznej istotnie poniżej aktualnego zapotrzebowania na energię. Wynika to ze zwłoki zadziałania urządzeń sterujących mocą instalacji fotowoltaicznej. Znacznie prostsze technicznie jest wykonanie instalacji, która będzie ukierunkowana na autokonsumpcję, jednak z możliwością wprowadzenia części mocy do sieci – informuje stowarzyszenie, ale resort odrzucił tę sugestię.

Zdaniem Piotra Maciołka, analityka rynku energii i byłego członka zarządu Polenergii, w przypadku instalacji fotowoltaicznych, dla których nie będzie potrzebne pozwolenie na budowę, takie rozwiązanie może mieć sens pod warunkiem wykorzystania energii w 100 proc. na własne potrzeby. To z kolei powoduje konieczność dokupienia i zainstalowania także magazynów energii, a to kolejny wydatek inwestycyjny, na który nie wszystkich stać. – Zawsze mogą pojawić się nadwyżki energii, które będzie trzeba „wyeksportować” poprzez sieć energetyczną poza bramę danego przedsiębiorcy. Magazyny energii mogą faktycznie wypłaszczyć profil i zmniejszyć to ryzyko poprzez skumulowanie nadmiaru energii. Operator sieci dystrybucyjnej może też tak skonstruować umowę przyłączeniową przedsiębiorcy, że nie będzie możliwości eksportu nadwyżki energii poza zakład produkcyjny – mówi Maciołek.

Drobną, a wbrew pozorom znaczącą zmianą może być poprawka zasugerowana przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne, a dotycząca współdzielenia sieci i magazynów energii. Po sugestii operatora sieci przesyłowej formuła współdzielenia sieci zostanie rozszerzona na instalacje oraz magazyny energii, a nie tylko na magazyny energii. To z jednej strony może poprawić ekonomikę biznesu OZE, a z drugiej poprawić bilansowanie systemu energetycznego, kiedy energii z OZE jest za dużo, na czym szczególnie zależy PSE.

Reklama
Reklama

Ostatnia z większych zmian, dotycząca koncesji dla małego OZE, nie budzi już tak dużych wątpliwości. Dotychczas na wybudowanie instalacji OZE o mocy powyżej 1 MW należało postarać się o koncesję. Teraz ten warunek będzie dotyczył instalacji powyżej 5 MW.

Rządowy zespół ds. deregulacji w ramach planu gospodarczego „Polska – rok przełomu” zajmował się przygotowaniem rekomendacji zmian legislacyjnych z myślą o potrzebach obywateli i przedsiębiorców. Zespół uzgodnił m.in. potrzebę przygotowania konkretnych zmian w energetyce. Te propozycje przekuły się w projekty ustawy, które są obecnie finalizowane w parlamencie.

Zgodnie z propozycjami na pierwszej stronie rachunku za prąd ma się znaleźć podsumowanie najważniejszych informacji, w tym – w widocznym miejscu – całkowita kwota do zapłaty. Struktura opłat za energię ma zostać przedstawiona w sposób ułatwiający jej zrozumienie. Powszechnie dostępna ma być także forma elektroniczna korespondencji. Osoby wykluczone cyfrowo nadal będą mogły korzystać z formy papierowej. Kolejna zmiana dotyczy podłączania OZE. Projekt wprowadza rozwiązania optymalizujące wykorzystanie istniejącej infrastruktury sieciowej poprzez rozszerzenie formuły cable poolingu (współdzielenie sieci), podniesienie progu koncesjonowania instalacji OZE do 5 MW mocy zainstalowanej oraz zwolnienie z pozwolenia na budowę dla instalacji fotowoltaicznych o mocy zainstalowanej do 500 kW przy wytwarzaniu energii elektrycznej pod warunkiem wykorzystania energii na własne potrzeby.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Materiał Promocyjny
Chcemy brać udział w dalszej transformacji energetycznej Polski
OZE
Senat jeszcze bardziej zliberalizował ustawę wiatrakową
Materiał Promocyjny
Miliardy na OZE od PGE tylko z odpowiednią stopą zwrotu
OZE
Polska firma nabyła technologie, które pozwoli produkować polskie wiatraki
OZE
Aukcje OZE dały mniej umów na energię niżby mogły. Fotowoltaika ponownie zyskała
Reklama
Reklama