Negocjacje dotyczące umowy pomostowej trwały kilka miesięcy, do ostatnich minut obowiązywania poprzedniej umowy na zaprojektowanie elektrowni jądrowej. O co toczyła się tak zacięta gra?
Przede wszystkim o zmianę charakteru tej umowy i to nam się udało, co przyznała także Prokuratoria Generalna, którą zaangażowaliśmy do negocjacji. Dodatkowo, co moim zdaniem jest nawet bardziej istotne, zmieniliśmy całe podejście do zakresu umowy. Nasz zespół techniczny wraz z doradcami bardzo precyzyjnie określił, co jako inwestor chcemy zrobić w ramach tej umowy w ciągu kolejnych dziewięciu miesięcy. Co ważne, mimo intensywnych negocjacji ani przez chwilę nie zaprzestano realizacji prac projektowych – projekt pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce cały czas postępuje.
W ubiegłym roku dowiedzieliśmy się, że PEJ na bazie poprzedniej umowy na zaprojektowanie nie wie, za co płaci stronie amerykańskiej. Czy teraz już wiemy?
Tak, wiemy dokładnie, za co płacimy, bo szczegółowo określiliśmy, co dokładnie chcemy kupić. W poprzedniej umowie było to opisane bardziej ogólnie, teraz na stole leżą konkrety. Oczywiście nie dziwię się postawie strony amerykańskiej, która założyła, skądinąd słusznie, że to oni znają się na swojej technologii i to oni powiedzą nam, czego będziemy potrzebować. To było nic innego jak, w pełni zrozumiała, postawa negocjacyjna. Natomiast z drugiej strony był bardzo duży niedosyt, szczególnie po stronie naszego zespołu technicznego. Kiedy przyszedłem do PEJ, zacząłem właśnie od spotkań z pionem technicznym, który zgłaszał uwagi i potrzeby wynikające z postanowień umowy ESC.
Czytaj więcej
Nowe partnerstwo strategiczne między Polską a Francją, które ma zostać podpisane 9 maja, może dot...
Co udało się więc w tej nowej umowie zabezpieczyć?
Szczegółowo dograliśmy nawet najdrobniejsze postanowienia umowy, uregulowaliśmy zasady współpracy i odpowiedzialności, a także nałożyliśmy na konsorcjum Westinghouse–Bechtel obowiązek integracji projektu. Musimy bowiem pamiętać, że współpracujemy z dwoma firmami z USA, z których każda odpowiada za inny element projektu. Nas, jako inwestora, interesuje jednak jeden projekt i jedna wspólna dokumentacja, a nie dwie osobne. Musimy odebrać jeden projekt, bo zarówno Państwowa Agencja Atomistyki, jak i Urząd Dozoru Technicznego będą od nas wymagać jednej spójnej dokumentacji. Integralność tych dwóch części jest fundamentalnie ważna, aby nie powodować opóźnień. Umowa w obecnym kształcie daje nam pewność, że otrzymamy kompleksowy projekt, a nie dwa osobne fragmenty, przy których Westinghouse odpowiadałby za część jądrową, a Bechtel – za konwencjonalną. Ponadto po raz pierwszy mamy jako spółka bardzo precyzyjnie określony zakres umowy. Pion techniczny PEJ wraz z naszym doradcą technicznym precyzyjnie i punkt po punkcie uzgodnił z obiema amerykańskimi firmami, co chcemy zrealizować w okresie dziewięciu miesięcy.
Nowa umowa to nowe koszty?
Nie. Utrzymujemy dotychczasowy poziom kosztów, natomiast teraz wypełniliśmy je precyzyjnie merytoryczną treścią i produktami. Mamy teraz dokładnie określony zakres pracy i harmonogram. Warunki ekonomiczne zostały utrzymane, co oznacza, że nie płacimy ani złotówki więcej ponad to, co płaciliśmy do tej pory. Natomiast jest dużo ważniejsza rzecz, do której doprowadziliśmy niezależnie od umowy.