„Dzięki gazowemu korytarzowi ze Słowacji dwa sezony grzewcze nie kupujemy już gazu w Rosji” – głosi komunikat ukraińskiego ministerstwa energetyki. Dziś mija 549 dzień jak nasz sąsiad nie importuje błękitnego paliwa z Gazpromu.

Kierunek słowacki okazał się najwydajniejszy w ukraińskim gazowym imporcie. W 2014 r. tą drogą Ukraina kupiła 3,6 mld m3 gazu z Zachodu (głównie z Niemiec); w 2015 r. – 9,7 mld m3, w 2016 r 9,1 mld m3 a w tym roku już 4 mld m3.

Kijów importuje też gaz przez Polskę i Węgry, w sumie dało to 35 mld m3 od września 2014 r. Od 25 listopada 2015 r. Ukraina nie kupuje gazu w Rosji. W całym 2015 r ukraiński import gazu z Zachodu się podwoił do 10,3 mld m3 w ujęciu rocznym. W minionym roku Naftogaz zakupił 11,1 mld m3 gazu tylko na rynkach Unii. Z tego 9,1 mld m3 trafiło na ukraiński rynek przez Słowację, a po 1 mld m3 przez Węgry i Polskę.

Rosjanie utrzymują, że wciąż sprzedają gaz na Ukrainie. Kilka dni temu rosyjskie ministerstwo gospodarki podało w swojej prognozie, że w tym roku dostawy rosyjskiego gazu na Ukrainę wyniosą 6,2 mld m3 po cenie 194,1 dol./1000 m3. Gazprom w swoim sprawozdaniu za I kw. podał, że dostarczył sąsiadowi 1,1 mld m3 gazu.

Może to być gaz skierowany do opanowanych przez nacjonalistów rejonów Donbasu i Ługańska. Naftogaz nie opłaca tego paliwa, choć Gazprom nalicza sobie opłaty. Kijów wiele razy domagał się od Rosjan zaprzestanie tych dostaw.