Prezes ukraińskiego koncernu Naftohaz Andrij Kobolew  stwierdził, że ukraiński system gazociągów tranzytowych straci rację bytu jeżeli Rosja odpali swój drugi gazociąg północny, który obecnie jest budowany na dnie Bałtyku i ma połączyć rosyjską Ust-Ługę z niemieckim Greifswaldem. – Stracimy cały tranzyt. Wszystko dlatego, że jest jeszcze „Turecki Potok” (red. Rosja, Turcja, Bułgaria, Serbia, Węgry, Słowacja), który prawdopodobnie zostanie wybudowany i uruchomiony pod koniec 2019 roku – mówił Kobolew w wywiadzie dla ukraińskiej stacji „5 kanał”. Twierdzi, że nie chodzi tylko o pieniądze lecz o to, że ukraiński tranzyt powstrzymuje Rosję przez „dalszą agresją” na Ukrainę. Kwestia bezpieczeństwa, zdaniem Kobolewa, nie powstrzymuje europejskie korporacje przed inwestowaniem w rosyjski projekt. Proponuje więc dopuścić w zamian za inwestycje zagraniczne firmy do zarządzania systemem gazociągów tranzytowych i podzielić się z nimi zyskami. To miałoby wzmocnić pozycję Ukrainy w Europie w walce z Nord Stream 2.

Znany kijowski ekonomista i analityk firmy inwestycyjnej Dragon Capital Serhij Fursa twierdzi, że pomysł prezesa Naftohazu jest dobry, ale „trochę spóźniony”. – Ukraina otworzyła drzwi dla inwestorów, ponieważ nie ma już wiele do stracenia. Jeżeli system gazociągów tranzytowych pozostanie bez rosyjskiego gazu, zyski wyniosą zero. W Kijowie wychodzą z założenia, że to można jeszcze powstrzymać i chcą by Europa była zainteresowana tranzytem rosyjskiego gazu przez Ukrainę – mówi „Rzeczpospolitej” Fursa. – Teraz wszystko będzie zależało od inwestorów. Jeżeli będą przekonani, że Nord Stream 2 powstanie w najbliższym czasie, nikt nie będzie inwestował w ukraińskie gazociągi.  Po co komuś rura, przez którą nie będzie płyną gaz. Zagranicznych inwestorów do zarządzania ukraińskimi gazociągami tranzytowymi trzeba było dopuszczać dużo wcześniej – dodaje.

W Kijowie podliczono, że zerwanie umowy tranzytowej z Rosją narazi ukraiński budżet na straty w wysokości 3 mld dolarów rocznie. Obecna umowa obowiązuje do końca roku, nowa nie została podpisana i jak na razie nic nie wskazuje na to, że zostanie przedłużona. Jeszcze w lutym rosyjski MSZ oświadczył, że przedłużenie umowy z Ukrainą może się odbyć „wyłącznie na warunkach Moskwy”. Wcześniej szef rosyjskiego resortu energetyki Aleksandr Nowak stwierdził wcześniej, że ukraińskie gazociągi „są zbyt stare” i tranzyt gazu przez Ukrainę kosztuje nawet 2,5 razy więcej niż na przykład przez Nord Stream 1 i Gazociąg Jamał-Europa (z Rosji do Niemiec poprzez Białoruś i Polskę).