Rusza polowanie na złoża surowca przyszłości. Starczy dla wszystkich

W perspektywie 2050 r. świat może wysupłać nawet bilion dolarów na poszukiwania i eksploatację złóż naturalnego wodoru. Eksperci coraz chętniej mówią tu o „nowej gorączce złota”. I nie bez kozery: w ostatnich miesiącach prace ruszyły z kopyta.

Publikacja: 10.02.2024 10:58

Rusza polowanie na złoża surowca przyszłości. Starczy dla wszystkich

Foto: energia.rp.pl

Bourakébougou, co prawda, zwykle „łapie się” jeszcze na mapy Mali, ale generalnie – zabudowana biednymi domkami, licząca w 2009 r. niespełna półtora tysiąca dusz – mieścina niczym się nie odróżnia od tysięcy innych, rozsianych po półpustynnych obszarach południowo-zachodniej części kraju. Przez wiele lat trudno tu było nawet o wystarczającą ilość wody na potrzeby mieszkańców. W 1987 r. mieli to zmienić geolodzy, którzy nawiercali grunty w okolicy w poszukiwaniu wody.

Co nieco znaleźli, ale bez przesady. Za to podziubali ziemię ponad 100-metrowymi odwiertami. Nad dziurami w ziemi przechadzali się robotnicy, nierzadko wykorzystując okazję, by zapalić. I oto, tuż przy jednym z odwiertów, zapalony papieros zamienił się ni stąd ni zowąd w kulę ognia. Dosyć szybko ustalono, że wiertła musiały dotrzeć do podziemnego złoża naturalnego wodoru – bezwonnego, przezroczystego gazu, który zaczął się ulatniać przez pozostawioną szczelinę. Otwór czym prędzej zaczopowano i na dobre dwadzieścia lat o sprawie zapomniano.

Czytaj więcej

Huti i rywalizacja w świecie islamu. Kto wygra w imię Boże

Dwadzieścia lat później na miejscu niefortunnego wypadku pojawili się Kanadyjczycy z firmy Petroma (dziś: Hydroma). Potwierdzili wnioski sprzed dwóch dekad, wystąpili o pozwolenia na eksploatację, a w końcu uruchomili wydobycie. Dziś praktycznie cała energia elektryczna w Bourakébougou – tak w prywatnych domach, jak i miejscowych biznesach – pochodzi z wodoru. A Hydroma uchodzi za firmę wizjonerską, której doświadczenie w pozyskiwaniu białego wodoru jest – trzymając się „kolorowej” nomenklatury – na wagę złota.

Paleta kolorów bezbarwnego paliwa

Niewątpliwie, nawet w przypadku bezbarwnego wodoru kolor ma znaczenie. Jest ten najgorszy – czarny – który powstaje przy spalaniu, nawet częściowym, węgla. Może być szary: taki powstaje przy rozbijaniu metanu na dwutlenek węgla i wodór, gdzie ten pierwszy ulatnia się do otoczenia. Gdy w ramach tej reakcji CO2 jest wychwytywany, można mówić o niebieskim wodorze. Jest też ten zielony – najbardziej dziś pożądany – powstający w bezemisyjnym procesie elektrolizy wody, której rezultatem jest uzyskanie wodoru i tlenu. Tyle że zaledwie 1 proc. globalnych zasobów wodoru to ten zielony.

Listę domyka wodór biały – nazywany też złotym. Czyli naturalnie występujący w podziemnych złożach, może nie całkowicie bezemisyjny, ale wiążący się ze stosunkowo niewielkim obciążeniem środowiska naturalnego – przynajmniej w stosunku do olbrzymiego potencjalnego wydobycia. To paliwo, którego zużycie nie tyle nie mieściło się dotychczas w głowie (bo też w swoich fantastyczno-naukowych powieściach jako źródło energii traktował je już Juliusz Verne), ile przegrywało z innymi surowcami, m.in. z powodu łatwopalności czy błyskawicznej ucieczki przez najmniejszą choćby szczelinę.

Zdaniem eksperta oddziału US Geological Survey w Denver, Geoffrey'a Ellisa, globalne zasoby naturalnego wodoru mogą w sumie sięgać 10 bilionów ton surowca. – Nawet jeśli moglibyśmy wydobyć zaledwie procent tego, co – jak wierzę – jest pod ziemią, to zaspokoilibyśmy nasze potrzeby związane z wodorem na setki lat – zapewnia z kolei na łamach publikowanego przez Uniwersytet Yale magazynu „Yale Environment” Wiaczesław Zgonnik, pochodzący z Ukrainy geochemik, który w Denver założył start-up Natural Hydrogen Energy. Według niego, roczne wydobycie tego surowca mogłoby w obecnej chwili sięgać 23 mln ton.

Czytaj więcej

Nie ma chętnych na elektryki? To wina Jasia Fasoli!

Ryzykanci w awangardzie

Jak wylicza magazyn, polowanie na wodór na skalę globalną właśnie ruszyło, w zasadzie jak świat długi i szeroki. Złoża odkryto m.in. we Francji, Kanadzie, Finlandii, Omanie, Turcji czy na Filipinach. Trwają prace w Togo, Południowej Afryce, Mozambiku, Maroku. Wodoru szukają Hiszpanie, Australijczycy, Brazylijczycy i – rzecz jasna – Amerykanie. Prace w USA trwają, m.in. w Kansas, Arizonie czy Nebrasce. Wśród inwestorów jest też choćby Bill Gates, który obok projektów nuklearnych najwyraźniej szuka innych potencjalnych szans biznesowych w energetyce. Na razie wyłożył on 91 mln dolarów na dalsze prace firmy Koloma.

Wodorowa „gorączka złota” Polskę na razie omija. Choć zdarza się czasem geologom czy budowlańcom natknąć na nagromadzenia wodoru, ale Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy kilka miesięcy temu zastrzegł, że potrzeba jeszcze wielu badań, by ocenić, czy takie przypadki mogą wskazywać na występowanie rzeczywistych złóż tego surowca. W połowie ubiegłego roku ówczesny wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska zapewniał, co prawda, że Zalewy Szczeciński i Wiślany to „najlepsze w Europie miejsca dla produkcji wodoru” – ale czy miał na myśli jego wydobycie czy raczej przerób, już nie precyzował. Sądząc po Polskiej Strategii Wodorowej przygotowanej przez tamten rząd, można zakładać, że chodziło o to drugie.

Niewątpliwie, wizje wodorowego paliwa przyszłości uniosła fala transformacji energetycznej, ale impetu nadała im burza na Wschodzie: agresja Rosji na Ukrainę. To w ślad za nią decydenci, a następnie naukowcy i biznesmeni zaczęli się gorliwie przyglądać czystszym alternatywom obecnych surowców. Mniej więcej rok temu bank inwestycyjny Goldman Sachs oceniał, że procesy dekarbonizacji i zerowania emisji CO2 będą wymagać w sumie około 5 bln dolarów inwestycji, z czego piąta część mogłaby być przeznaczona na wytwarzanie wodoru (co można też uznać za wartość tego rynku).

Według Zgonnika (cytowanego z kolei przez agencję Reuters), na razie w awangardzie są małe firmy, bardziej skłonne do ryzyka. – Dziś wodoru szuka więcej startupów niż wielkich spółek, bo ludzie z odpowiednimi kwalifikacjami i doświadczeniem wolą samodzielnie próbować szczęścia – twierdzi przedsiębiorca z Denver. Pionierzy nie mają zamiaru tracić czasu, w wielu przypadkach wydobycie ma ruszyć jeszcze w tym roku.

W błędnym kole

– Zwykliśmy to nazywać przypadkiem – skwitował lakonicznie w rozmowie z BBC prof. Jacques Pironon z uniwersytetu Lorraine, francuski badacz, który w północno-wschodniej Francji szukał metanu, a dowiercił się do wodoru. Odkryte przez niego złoże uchodzi na razie za największe na świecie: mieści prawdopodobnie około 250 mln ton wodoru (choć i Kanadyjczycy pracujący w malijskim Bourakébougou zapewniają, że terytorium kryjące tamtejsze zasoby wodoru jest większe od Szwajcarii).

Czytaj więcej

Achillesowa pięta systemu dostaw ropy w ogniu. Czy szykuje się kolejny konflikt?

Zdaniem wspomnianego wyżej Geoffrey'a Ellisa z US Geological Survey, eksploatacja złóż nie będzie wymagać instalacji, które znacząco różniłyby się od używanych przy wydobywaniu gazu naturalnego. – Technologia już tu jest – podsumowywał Amerykanin. Władze też coraz częściej patrzą na wodór przychylnym okiem: w Australii zezwolono na prowadzenie poszukiwań na obszarze wielkości 570 tysięcy km kw. Pod koniec zeszłego roku prezydent Francji Emmanuel Macron zapowiedział, że na poszukiwania białego wodoru Paryż przeznaczy „olbrzymie finansowanie”. Jak olbrzymie, jeszcze nie wiadomo. Ale ma ono pochodzić z budżetu programu inwestycyjnego „Francja 2030”, sięgającego 54 mld euro. Można zatem mówić o co najmniej kilku miliardach euro.

Zresztą cała Europa wydaje się stawiać na ten surowiec. 35 proc. dotychczasowych globalnych inwestycji na tym rynku pochodzi z naszego kontynentu. Mniej więcej rok temu Bruksela zapowiedziała też stworzenie Europejskiego Banku Wodorowego, który miałby wyłożyć mniej więcej 3 mld euro na uruchomienie rynku wodoru. – To dylemat przypominający ten z kura i jajkiem – kwituje jednak Ellis. – Dostawy wodoru na rynek nie ruszą, dopóki nie będzie odbiorców z technologią pozwalającą to paliwo zużyć. Odbiorcy zaś nie zainwestują w technologie, dopóki nie zobaczą na rynku dostarczonego paliwa – dodaje. Miejmy nadzieję, że państwowe inwestycje, o których mowa wyżej, pomogą wyrwać się z tego błędnego koła.

Bourakébougou, co prawda, zwykle „łapie się” jeszcze na mapy Mali, ale generalnie – zabudowana biednymi domkami, licząca w 2009 r. niespełna półtora tysiąca dusz – mieścina niczym się nie odróżnia od tysięcy innych, rozsianych po półpustynnych obszarach południowo-zachodniej części kraju. Przez wiele lat trudno tu było nawet o wystarczającą ilość wody na potrzeby mieszkańców. W 1987 r. mieli to zmienić geolodzy, którzy nawiercali grunty w okolicy w poszukiwaniu wody.

Pozostało 94% artykułu
Materiał Promocyjny
Raport DISE: Biometan może wesprzeć zieloną transformację Polski
Surowce i Paliwa
Azoty zredukują koszty świadczeń pracowniczych
Surowce i Paliwa
Azoty będą importować coraz więcej amoniaku
Surowce i Paliwa
Przez wzrost cen gazu ucierpią biznesy nawozowe Azotów i Orlenu
Surowce i Paliwa
Wyłom w polityce klimatycznej? Nowa Zelandia robi to jako pierwsza