W środę po południu cena surowca notowanego na NYMEX jednak lekko spadała, co tłumaczono głównie niskimi obrotami na rynku. – Zwyżka cen jest wspierana przez wiadomości z Libii, ale jednocześnie płynność na rynku jest bardzo słaba – twierdzi Ole Hansen, strateg z Saxo Banku.

Od początku roku baryłka ropy WTI zdrożała o blisko 11 proc. Od dołka z czerwca jej cena wzrosła aż o 40 proc. Poprawie koniunktury na rynku naftowym sprzyja globalne ożywienie gospodarcze, przekładające się na wyższy popyt. Niedawno zaś kraje OPEC (Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej) i Rosja zdecydowały, że utrzymają do końca 2018 r. ograniczenia w produkcji surowca, które pomagają w ustabilizowaniu się rynku.

Produkcja ropy w USA jest wciąż jednak duża, co może dalej hamować tempo wzrostu cen. Analitycy firmy badawczej IHS Markit prognozują, że może ona do końca 2018 r. wzrosnąć do 10,5 mln baryłek dziennie. Ma to być związane z zagospodarowaniem nowych złóż łupkowych. Wśród analityków coraz częściej pojawiają się jednak opinie, że łupkowy boom nie wystarczy, by znacząco zwiększyć podaż surowca w nadchodzących latach. Odkrycia nowych złóż ropy były w 2017 r. rekordowo niskie, a spółki sięgały po mniejsze projekty wydobywcze niż w przeszłości. W 2013 r., gdy ceny ropy przekraczały 90 dol. za baryłkę, firmy naftowe zaczynały projekty inwestycyjne warte średnio, według danych Wood Mackenzie, po 9 mld dol. i mające na celu eksploatację złóż mogących przynieść średnio 1,1 mld baryłek surowca. W 2017 r. nowe projekty wydobywcze wynosiły średnio po 3 mld dol. i dawały dostęp do przeciętnie 500 mln baryłek ropy. – Rewolucja łupkowa sprawiła, że spółki naftowe nie chcą wiązać kapitału na tak długie okresy jak w przeszłości – twierdzi John England, analityk z Deloitte.

Spośród krajów należących do OPEC największa niepewność dotyczy wydobycia surowca w Iraku, Libii oraz Wenezueli. W pierwszym przypadku największym zagrożeniem dla podaży są czynniki polityczne, takie jak konflikt między autonomią kurdyjską a rządem centralnym w Bagdadzie. Sytuacja polityczna w Libii jest o wiele bardziej niestabilna, ale tamtejszy przemysł naftowy stopniowo podnosi się z chaosu wojennego. W tym roku produkcja wzrosła do 1 mln baryłek dziennie, poziomu najwyższego od czterech lat. Wydobyciu w Wenezueli może zagrozić pogłębiający się tam kryzys gospodarczy i ograniczone źródła finansowania, z których mógłby skorzystać wenezuelski państwowy koncern naftowy PDVSA.