Mamy kolejny kryzys w górnictwie węgla kamiennego, a rząd chce sięgać po stare metody ratowania branży. Sklecić plan ratunkowy, który zadowalałby wszystkie zainteresowane strony, nigdy nie było łatwo, za to dziś jest jeszcze trudniej. Tym razem żadna ze spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa nie deklaruje wsparcia finansowego dla pogrążonych w kłopotach kopalń. Z kolei pomysł przerzucenia zakładów wydobywczych do państwowego Węglokoksu napotyka przeszkody. Po pierwsze, ta koncepcja wymagałaby znalezienia finansowania, co może okazać się karkołomnym zadaniem. Po drugie, z naszych informacji wynika, że na takie zmiany niechętnie patrzą banki finansujące największą z węglowych firm – Polską Grupę Górniczą (PGG).
Znaków zapytania jest więcej. Jak dotąd nikt nie powiedział górnikom, że część kopalń musi zostać zamknięta i to jak najszybciej, choć nieoficjalnie mówią nam o tym decydenci na Śląsku. Słyszymy też, że ważą się losy prezesa PGG Tomasza Rogali, jednak na razie ministrowi aktywów państwowych nie udało się znaleźć innego sternika dla tego tonącego statku.
Miliardy na ratunek
PGG powstała na zgliszczach upadającej Kompanii Węglowej. Cała ta operacja była możliwa dzięki wpompowaniu w spółkę 3,4 mld zł przez kontrolowane przez państwo firmy, głównie energetyczne. Te pieniądze miały wystarczyć, by zapewnić śląskim kopalniom trwałą rentowność. Jednak pod warunkiem, że przejdą one realną restrukturyzację, skutkującą spadkiem kosztów produkcji. Tak się jednak nie stało, a nadejście finansowej katastrofy przyspieszył kryzys wywołany pandemią koronawirusa.
– Wynagrodzenia to ponad połowa kosztów spółki. A do spłaty mamy 2 mld zł obligacji. Dług ten musimy obsłużyć. Zobowiązania pochodzą jeszcze z czasów Kompanii Węglowej, która zadłużała się m.in. po to, by płacić wynagrodzenia swoim pracownikom. To kierunek ku upadłości. Jeżeli będziemy kroczyć drogą przećwiczoną w KW, to pamiętajmy, że skończyła się ona w ostatniej chwili ratowaniem kopalń – to słowa prezesa PGG Tomasza Rogali, wypowiedziane w lutym 2020 r. dla Silesia24.pl, gdy górnicze związki zawodowe domagały się 12-proc. podwyżki płac. Okazały się prorocze, bo kilka dni później prezes zgodził się jednak na podniesienie wynagrodzeń górnikom o 6 proc., choć grupa nie miała na to środków, a dziś PGG potrzebuje już pilnej akcji ratunkowej. Przed wyborami prezydenckimi nie należy spodziewać się jednak żadnych decyzji. Nie wkłada się kija w mrowisko, gdy ważą się losy polityków.