Inaczej jest w przypadku ropy. Mińsk chce tranzytową ropę zabierać z rurociągu Przyjaźń, a amerykańską kupować w Polsce. Jeżeli dodać opłatę transportową, to cena rosyjskiego surowca dla Białorusi wyniesie w tym roku tyle, ile obecnie płaci się za gaz na wolnym rynku: 143–145 dol./1000 m sześc. – Uzgodniliśmy ze stroną rosyjską cenę gazu na poziomie 127 dol./1000 m sześc. To dobrze. Ale nie będziemy Bieltransgazowi (dawna nazwa białoruskiego operatora gazowego, należącego do Gazpromu – red.) płacić 18 dol. za przesył każdych 1000 m sześc. gazu – cytuje wystąpienie Aleksandra Łukaszenki w Homlu agencja Prime.
Białoruś nie ma pieniędzy na drożejące surowce rosyjskie. W 2019 r. z powodu zanieczyszczenia przez Rosjan naftociągu Przyjaźń dochody białoruskich rafinerii z eksportu produktów naftowych spadły o jedną czwartą. A to główne źródło dewiz dla budżetu. Tymczasem Gazprom zgodził się na cenę gazu rzędu 127 dol., ale podniósł opłatę na transport gazu z 16 dol. do 18 dol./1000 m sześc. – Kiedy w 2011 r. sprzedawaliśmy Bieltransgaz (dziś Gazprom Transgaz Białoruś – red.) Gazpromowi, strona rosyjska obiecała ceny gazu równe z cenami granicznego obwodu smoleńskiego. A dziś cena gazu w tym obwodzie wynosi 80 dol./1000 m sześc. – przypomniał Łukaszenko.
W tym sporze to Mińsk jest jednak pod ścianą. Umowa z ceną 127 dol./1000 m sześc. została zawarta jedynie na dwa miesiące. Już od marca Moskwa może cenę podnieść i Mińsk niewiele będzie tu miał do powiedzenia. Jeżeli wda się w konflikt podobny temu, który toczy o tańszą rosyjską ropę, to skazany będzie na zakupy na wolnym rynku. To też wynik sprzedania Rosji krajowego operatora gazowego. Białoruś dostała wtedy od Gazpromu 5 mld dol. Dawno je wydała i utraciła całkowicie kontrolę nad swoimi magistralami.
Inna sytuacja jest w przypadku tranzytu ropy przez Białoruś. Tu część naftociągu Przyjaźń należy do państwowych operatorów białoruskich. Wobec braku umowy na sprzedaż rosyjskiej ropy na Białoruś, Łukaszenko zapowiedział, że może zająć jedną z nitek Przyjaźni dla dostaw ropy rewersem z państw trzecich. Może to być Polska (naftoport w Gdańsku), Litwa (z Możejek) lub Łotwa (terminal w Windawie). – Transportujemy Przyjaźnią rocznie 70 mln ton ropy, robimy to bez jakichkolwiek problemów. Jeżeli w lutym nie otrzymamy dość ropy (w styczniu rafineriom białoruskim zabrakło 1,5 mln ton – red.), to będziemy 2 mln ton zabierać z Przyjaźni – mówił Łukaszenko, przypominając, że w 2019 r. Białoruś kupiła 24 mln ton rosyjskiego surowca. Mińsk mógł sobie na to pozwolić, bo od 2011 r. płacił 83 proc. ceny rynkowej i dodatkowo dzielił się marżą z rosyjskimi koncernami. W tym roku Moskwa się na to nie godzi.