W środę Władimir Putin przy okazji wizyty w Turcji wspólnie z prezydentem Taipem Erdoganem uroczyście uruchomił gazociąg Turecki Potok, który Gazprom zbudował dla dostaw gazu nie tylko do Turcji, ale i Europy Południowej. W gazowej pompie wziął też udział prezydent Serbii i premier Bułgarii.
Odkręcenie kurka było czysto symbolicznie, bowiem według doniesień medialnych, rosyjski gazu dociera już tą drogą do Bułgarii, Grecji i Macedonii Północnej od 1 stycznia 2020 r.
Gazociąg składa się z dwóch nitek po 15,75 mld m3 mocy przesyłowej każda. Jedna przeznaczona jest wyłącznie na rynek turecki, a druga ma zaopatrywać kraje Europy Południowo-Wschodniej z ominięciem Ukrainy.
Każda podmorskich części nitek liczy po 930 km, do ich położenia użyto 75 tysięcy rur o średnicy 81,3 cm i wadze 9 ton każda. Na dnie Morza Czarnego gazociąg został ułożony na maksymalnej głębokości 2,2 km. Odcinek zbudowała spółka-córka Gazpromu South Stream Transport B.V. Za część lądową odpowiadała rosyjsko-turecka firma TurkAkim Gaz Tasima A.S.
Bloomberg
Gazociąg zastąpił zastopowany w grudniu 2014 r przez Brukselę projekt Gazociągu Południowego (South Stream). Gazprom miał zbudować dwie linie o mocy 15,75 mld m3 gazu każda (zbieżność mocy przesyłowych nie przypadkowa). Rosjanie planowali też budowę hubu na granicy Turcji z Grecją, skąd gaz miały odbierać kraje Europy Południowej, m.in. Włochy. Na przerwaniu inwestycji rosyjski koncern stracił co najmniej 5 mld dol.