We wtorek minął termin konsultacji projektu przepisów dotyczących jakości węgla przeznaczonego do domowych pieców i małych kotłowni. Ustawa wycofująca ze sprzedaży dla tej grupy odbiorców surowce najgorszej jakości, czyli muły i flotokoncentraty, już została uchwalona. Standardy dla pozostałych rodzajów węgla ma ustalić minister energii w rozporządzeniu. Proponowane przez niego limity dotyczące wilgotności paliwa, zawartości w nim popiołów, a zwłaszcza siarki, wzbudziły jednak sprzeciw organizacji walczących o czyste powietrze.
Szansa na zmiany
Jak ustaliliśmy, minister energii Krzysztof Tchórzewski jest gotów obniżyć dopuszczalny limit zawartości siarki w węglu. Decyzje w tej sprawie mają zapaść w środę. Obecnie proponowane przez niego standardy dopuszczają do spalania w domach węgiel tak mocno zasiarczony, że wywołało to zdziwienie nawet środowisk górniczych. Maksymalny możliwy udział siarki w surowcu sięga bowiem 1,8 proc. Tymczasem już przy udziale 1,5 proc. naukowcy mówią o węglu mocno zasiarczonym. To o tyle dziwne, że większość polskich kopalń i tak nie sprzedawała tak zabrudzonego węgla klientom indywidualnym. Największy gracz, Polska Grupa Górnicza, deklaruje, że spośród 5,1 mln ton węgla, jakie w 2017 r. sprzedała gospodarstwom domowym, zaledwie 2 proc. miało zawartość siarki powyżej 1 proc. W Węglokoksie i Jastrzębskiej Spółce Węglowej zasiarczenie nie przekracza 1 proc.
Najmocniej zasiarczone złoża ma Bogdanka i Tauron. Jednak nawet ta pierwsza spółka podczas ubiegłorocznych konsultacji wnioskowała o podniesienie limitu zawartości siarki do 1,45 proc. Wygląda więc na to, że minister energii chciał pójść na rękę Tauronowi, bo w jego kopalniach węgiel z udziałem siarki powyżej 1 proc. stanowi 28 proc. surowca sprzedawanego odbiorcom indywidualnym. Niewykluczone, że minister chciał też stworzyć alternatywę dla niskosiarkowego węgla z Rosji, który napływa do nas coraz szerszą falą. Wysokie limity umożliwiłyby sprzedaż do polskich domów np. niektórych węgli z USA. W I półroczu do Polski trafiło już 9,1 mln ton czarnego paliwa, czyli o 94 proc. więcej niż przed rokiem, głównie z Rosji.
Skandal i farsa
Według Związku Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć proponowane przez resort energii limity zanieczyszczeń dowodzą, że rządowi zależy na ochronie lobby węglowego, a nie powietrza. Organizacja nazwała farsą ogłoszenie przez resort zaledwie kilkudniowych konsultacji projektu nowych przepisów tuż przez długim weekendem i bez wcześniejszej zapowiedzi. Z kolei Polski Alarm Smogowy proponowanie norm dla węgla, które niczego nie zmieniają, nazwał skandalem.
Emocje stara się studzić Aleksander Sobolewski, dyrektor Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla. Podkreśla, że już samo wprowadzenie świadectw jakości węgla jest krokiem w dobrą stronę, bo ucywilizuje detaliczny handel tym surowcem. – W mojej ocenie na początkowym etapie wdrażania ustawy ustalona wysokość limitów dla zawartości siarki w węglu jest sprawą drugorzędną. Tym bardziej że w Polsce mamy przecież problem głównie z nadmiernymi stężeniami pyłów i benzo(a)pirenu, a w znacznie mniejszym stopniu z dwutlenkiem siarki – zauważa Sobolewski i proponuje najpierw sprawdzić, jak nowe przepisy działają w praktyce, a dopiero potem je weryfikować. – Nie od razu Kraków zbudowano – kwituje. ©℗