Do ataku doszło w pobliżu Cieśniny Ormuz, przez którą przechodzi 40 proc. światowego transportu ropy naftowej. Jest to głównie surowiec pochodzący z Arabii Saudyjskiej. Kuwejtu, innych monarchii położonych nad Zatoką Perską oraz Iranu. Ataki na tankowce transportujące ten surowiec tworzą kolejne zagrożenie dla podaży ropy na rynku. Innymi są m.in.: załamanie produkcji surowca w Wenezueli, wojna domowa w Libii oraz sankcje przeciwko Iranowi.

CZYTAJ TAKŻE: Atak na supertankowce w Zatoce Omańskiej

– W poprzednich tygodniach rynek był w panice z powodu słabości popytu na ropę. Zastanawialiśmy się jakiego rodzaju wiadomości doprowadzą do skoku cen – twierdzi Eugen Weinberg, szef działu analiz surowcowych w Commerzbanku.

""

Oil tanker/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Mimo tego, że coraz mocniej daje o sobie znać zagrożenie dla podaży ropy wydobywanej w krajach znad Zatoki Perskiej, to cena ropy wróciła zaledwie do poziomu z końcówki zeszłego tygodnia. Przez ostatni miesiąc ropa WTI staniała o 13 proc. a od szczytu z kwietnia o blisko 20 proc. Rynek naftowy balansował w ostatnich dniach na granicy bessy. Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC) ostrzegła, że wojny handlowe negatywnie wpływają na zapotrzebowanie na ropę. Według jej danych popyt na ten surowiec rósł w pierwszym kwartale o mniej niż 1 mln baryłek dziennie, czyli o 20 proc. mniej niż się spodziewano. Prognoza wzrostu popytu na ten rok została obniżona z 1,21 mln baryłek dziennie do 1,14 mln baryłek dziennie.