Ropa naftowa największą ofiarą wojny handlowej Donalda Trumpa

Amerykańskiemu prezydentowi udało się spełnić zapowiedź szybkiego obniżenia cen ropy naftowej. Stało się to jednak zupełnie inaczej, niż można było się spodziewać. Perspektywy dla ewentualnego odbicia cenowego są jak na razie ograniczone.

Publikacja: 14.04.2025 04:42

Ropa naftowa największą ofiarą wojny handlowej Donalda Trumpa

Foto: Adobe Stock

Jednym ze skutków ubocznych ekstremalnie chaotycznej wojny handlowej rozpoczętej przez administrację Trumpa jest ostra przecena na rynku naftowym. Pod koniec zeszłego tygodnia za baryłkę ropy gatunku WTI płacono około 60 USD. W środę, przed ogłoszeniem rozejmu handlowego przez Trumpa, kosztowała ona prawie 55 USD. Jej cena zeszła więc w ostatnich dniach do poziomów niewidzianych od lutego 2021 r. Ropa staniała od początku roku już o 16 proc. Powinni cieszyć się z tego konsumenci. Niższe ceny paliw mogą przecież poważnie złagodzić skutki globalnej wojny handlowej i być wielkim pakietem stymulacyjnym. Powody do niepokoju mają jednak firmy naftowe i kraje, które opierają swoje gospodarki na eksporcie tego surowca. Czarny scenariusz może się spełniać m.in. dla Rosji, która wspiera swoją machinę wojenną przychodami ze sprzedaży ropy transportowanej w świat za pośrednictwem „floty cieni” lub udającej w europejskich rurociągach „ropy z Kazachstanu”.

Zabójcza niepewność na rynku ropy

– Obecnie ceny ropy są na tyle wysokie, że pozwalają na to, by wojna trwała. Trzeba więc zmniejszyć ceny ropy, by zakończyć wojnę – mówił Trump w styczniu 2025 r. Baryłka ropy WTI kosztowała wówczas około 75 USD. Wkrótce po rozpoczęciu swojej drugiej kadencji Trump zapowiedział, że doprowadzi do spadku cen ropy, po którym nastąpi spadek stóp procentowych na całym świecie. Niemal wszyscy wówczas myśleli, że amerykański prezydent będzie próbował to osiągnąć za pomocą wspierania krajowego wydobycia surowca. Chyba nikt nie podejrzewał, że zrobi to, wywołując kolejny globalny kryzys rynkowy...

Czytaj więcej

Rosja obniża eksport ropy z portów bałtyckich. Przyczyny nie podano

Trump apelował również do państw grupy OPEC+, by zwiększyły wydobycie i przyczyniły się do spadku cen. OPEC+ rzeczywiście zdecydowała się zwiększyć wydobycie od kwietnia o 250 tys. baryłek surowca dziennie. Część krajów tej grupy czuła się już wcześniej nadmiernie ograniczona skoordynowanymi cięciami w produkcji wdrażanymi od 2022 r. Uznała więc, że może sobie pozwolić na umiarkowaną zwyżkę wydobycia. 3 kwietnia, czyli dzień po tym, jak Trump ogłosił swoje szokujące cła, OPEC+ zaskoczyła jednak rynek, decydując się przyspieszyć w maju wzrost wydobycia do 411 tys. baryłek dziennie. Ta decyzja była trudna do wytłumaczenia, jeśli bierzemy pod uwagę czynniki czysto ekonomiczne.

– Przede wszystkim chodzi tu częściowo o zaspokojenie Trumpa. Trump będzie wywierał presję na OPEC, aby obniżyli ceny ropy, co zmniejszy globalne ceny energii, pomagając zrównoważyć inflacyjny wpływ jego ceł – stwierdził Saul Kavonic, szef działu analiz energetycznych w MST Marquee.

– Uważamy, że pragnienie przywództwa OPEC, aby wysłać sygnał ostrzegawczy do Kazachstanu, Iraku, a nawet Rosji w sprawie kosztów kontynuowanej nadprodukcji, leży u podstaw tej decyzji – wskazała natomiast Helima Croft, strateg RBC Capital Markets.

Niezależnie od motywacji krajów OPEC+ ich decyzja o dalszym zwiększaniu produkcji surowca nałożyła się na panikę na globalnych rynkach i przyczyniła się do mocnego zbicia ceny ropy.

„Obniżamy naszą prognozę cen ropy jeszcze bardziej, uwzględniając ostatnie obniżki prognoz PKB przez naszych ekonomistów z minionych kilku dni, w tym prognozę stagnacji gospodarki USA. Obniżamy nasze prognozy dla Brent i WTI na grudzień 2025 roku o 4 dolary, do odpowiednio 62 i 58 dolarów. Nasze średnie roczne prognozy na 2026 rok wynoszą teraz 58 dolarów dla Brent i 55 dolarów dla WTI, czyli 4–5 dolarów za baryłkę poniżej kontraktów terminowych według zamknięcia z piątku” – napisali 6 kwietnia analitycy Goldman Sachs. W ich najbardziej „niedźwiedzim” scenariuszu baryłka ropy Brent może w 2026 r. stanieć poniżej 40 USD. Ostatnim razem ropa kosztowała poniżej 40 USD za baryłkę w pamiętnym 2020 r. Czarny scenariusz zakładałby więc globalną recesję i związane z nią problemy z popytem, któremu towarzyszyłaby nadmierna podaż surowca na światowych rynkach.

Zebrane przez agencję Bloomberg prognozy analityków dla cen ropy na koniec 2025 r. są jednak dosyć konserwatywne. Najbardziej „niedźwiedzia” z nich mówi o 60 USD za baryłkę, a najbardziej „bycza” – o 79 USD za baryłkę. Znaczna większość tych projekcji powstawała jednak jeszcze przed niedawną eskalacją wojny handlowej. Może więc będą one obniżane w nadchodzących tygodniach.

– O ile wciąż istnieje sporo niepewności na rynku, o tyle obecnie można wykluczyć scenariusz silnego odbicia cen ropy. Rynek musi sobie bowiem radzić z ryzykiem słabnącego popytu oraz z rosnącą produkcją w krajach OPEC+. Wciąż przecież mamy do czynienia z najgorszymi cłami od lat 30. – wskazuje Ole Hansen, szef działu strategii rynków surowcowych Saxo Banku.

Kreml ma problem z cenami ropy naftowej

Gdy Trump ogłaszał 2 kwietnia listę krajów objętych mechanizmem ceł wzajemnych, nie znalazła się na niej Rosja. To wywołało liczne komentarze mówiące, że prezydent USA „sprzyja Kremlowi” i „traktuje Rosję lepiej niż sojuszników”. Tak naprawdę jednak Rosja stała się jedną z największych ofiar wojny handlowej Trumpa, gdyż globalne zawirowania rynkowe doprowadziły do ostrego spadku cen ropy, czyli głównego towaru eksportowego Federacji Rosyjskiej. W dniach paniki rynkowej cena ropy gatunku Ural zbliżała się do 50 USD za baryłkę, czyli była najniższa od 21 miesięcy.

Czytaj więcej

Trump obniżył ceny gazu dla Europy. To dobry czas na zapełnienie magazynów

W rosyjskim budżecie na obecny rok założono, że ropa będzie kosztowała średnio 70 USD za baryłkę. W zeszłym miesiącu rosyjskie Ministerstwo Finansów przyznało, że cena baryłki surowca może być w tym roku bliższa 60 USD. Przychody do budżetu zależą w około 30 proc. od sprzedaży ropy i gazu, a wydatki na ten rok zaplanowano o kilkanaście procent większe niż na 2024 r. Już w pierwszych dwóch miesiącach roku deficyt budżetowy Rosji wyniósł równowartość 31,5 mld USD i był dwukrotnie wyższy od zaplanowanego na cały rok. Nic dziwnego więc, że spadek cen ropy wywołał spory niepokój na Kremlu. – Bardzo uważnie monitorujemy sytuację, która charakteryzuje się dużymi turbulencjami, napięciami oraz jest przeładowana emocjonalnie – mówił Dmitrij Pieskow, rzecznik prezydenta Rosji.

Ponadto rosyjska ropa będzie musiała w nadchodzących miesiącach coraz mocniej konkurować z surowcem pochodzącym z Bliskiego Wschodu. Irak oraz Arabia Saudyjska cięły w ostatnich dniach ceny dla klientów azjatyckich. Rosja, ze względu na sankcje, i tak już stosowała spore upusty cenowe. Jej klienci mogą się jednak poczuć na tyle pewnie, by domagać się głębszych zniżek.

Nadzieją dla Rosji może być zaostrzenie konfliktów bliskowschodnich. Przełoży się ono jednak na wzrost cen ropy dopiero wówczas, jeśli inwestorzy uznają, że wojna znacząco zagraża produkcji surowca w regionie. Amerykańskie bombardowania jemeńskich rebeliantów Huti nie mają więc większego wpływu na rynek, gdyż nie zagrażają podaży ropy. Ewentualne amerykańsko-izraelskie uderzenie w irańskie obiekty nuklearne miałoby potencjał chwilowo wstrząsnąć rynkiem, ale inwestorzy zapewne szybko zorientowaliby się, że nie ucierpiał irański sektor naftowy. Duża koncentracja amerykańskich bombowców B-2 na wyspie Diego Garcia może sugerować jakieś bardziej agresywne plany USA wobec Iranu. Prezydent Trump zapowiadał jednak, że będzie negocjował z irańskimi władzami na temat ich programu nuklearnego. Jeśli do negocjacji dojdzie, to może dodatkowo zmniejszyć ryzyko ewentualnego skoku cen ropy naftowej.

Jednym ze skutków ubocznych ekstremalnie chaotycznej wojny handlowej rozpoczętej przez administrację Trumpa jest ostra przecena na rynku naftowym. Pod koniec zeszłego tygodnia za baryłkę ropy gatunku WTI płacono około 60 USD. W środę, przed ogłoszeniem rozejmu handlowego przez Trumpa, kosztowała ona prawie 55 USD. Jej cena zeszła więc w ostatnich dniach do poziomów niewidzianych od lutego 2021 r. Ropa staniała od początku roku już o 16 proc. Powinni cieszyć się z tego konsumenci. Niższe ceny paliw mogą przecież poważnie złagodzić skutki globalnej wojny handlowej i być wielkim pakietem stymulacyjnym. Powody do niepokoju mają jednak firmy naftowe i kraje, które opierają swoje gospodarki na eksporcie tego surowca. Czarny scenariusz może się spełniać m.in. dla Rosji, która wspiera swoją machinę wojenną przychodami ze sprzedaży ropy transportowanej w świat za pośrednictwem „floty cieni” lub udającej w europejskich rurociągach „ropy z Kazachstanu”.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ropa
Ropa znika z Rosji. Została tylko dekada
Ropa
OPEC wraca do rzeczywistości: obniża własną prognozę dla ropy naftowej
Ropa
Ropa wkroczyła w pandemię. Cena najniższa od blisko pół dekady
Ropa
Rosja obniża eksport ropy z portów bałtyckich. Przyczyny nie podano
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Ropa
Rosyjska ropa jest najtańsza od początku wojny. Kolejne 18 lat też z tanią ropą?