W poniedziałek ewakuowana została większość pracowników terminalu „Jose” po tym jak przerwane zostały dostawy prądu do terminalu „Nie ma prądu, wszystko zostało sparaliżowane” – mówił Jose Bodas szef związków zawodowych terminalu dla agencji Reuters. Ostatni dostawa ropy z terminalu miała miejsce w niedzielę.
Juan Guaido, president of the National Assembly who swore himself in as the leader of Venezuela, center, speaks during a protest against Venezuelan President Nicolas Maduro in Caracas, Venezuela/Bloomberg
Blackout sparaliżował też pracę czterech spółek join venture państwowej PDVSA i zagranicznych firm działających w rejonie Orinoko. Ich moce przerobowe to łącznie 700 tys. baryłek dziennie co stanowi dwie trzecie dotychczasowej produkcji ropy w Wenezueli. Zakłady są niezwykle ważne dla naftowej branży kraju, bowiem wzbogacają (poprawiają jakość) ciężką ropę, co pozwala na jej eksport do wielu państw.
CZYTAJ TAKŻE:Wenezuela przerywa wydobycie ropy!
Od dwóch tygodni w szorującej po kryzysowym dnie Wenezueli, brakuje prądu. Wysiadła największa elektrownia w kraju – hydroelektrownia El-Guri w stanie Bolivar. Reżim Maduro i narodowa korporacja Corpoelec obwinia za to „sabotażystów” na usługach USA.
Jednak eksperci zwracają uwagę, że wenezuelska energetyka nie ma pieniędzy, części zamiennych ani wystarczająco dużo pracownikow i specjalistów, by sprawnie obsługiwać zasilanie kraju. Ludzie opuszczają miejsca pracy, gdyż milionowa inflacja zjada błyskawicznie ich zarobki.