Podczas poniedziałkowych notowań kurs ropy WTI rósł nad ranem nawet o 8 proc., dochodząc do 81,5 dol. za baryłkę. Później tempo spadków wyhamowało, ale cena nadal była w okolicach 80 dol. Z kolei surowiec gatunku Brent kosztował nawet powyżej 85 dol., po tym jak w piątek wieczorem płacono za nią nieco poniżej 80 dol. Rynek reagował w ten sposób na ogłoszoną w niedzielę przez Arabię Saudyjską decyzję państw grupy OPEC+ o obniżce wydobycia surowca.
Czytaj więcej
Zaniepokojony niedawnymi spadkami cen ropy kartel naftowy usiłuje głębiej sięgnąć do naszych kieszeni. Na razie mu się udaje. Na razie…
Cięcia mają sięgnąć około 1,15 mln baryłek dziennie. Ich wdrożenie zaplanowano na maj, a termin obowiązywania do końca roku. Należy do nich doliczyć ogłoszone wcześniej przez Rosję cięcie produkcji o 500 tys. baryłek dziennie. Podaż ropy wydobywanej w krajach OPEC+ ma się więc zmniejszyć łącznie o około 1,65 mln baryłek dziennie. Według władz Arabii Saudyjskiej nowe cięcia są działaniem prewencyjnym prowadzącym do stabilizacji rynku.
Niepewny popyt
– Ta decyzja została podjęta po to, by uprzedzić potencjalne spowolnienie światowego wzrostu popytu na ropę. Grupa chce chronić swoje najcenniejsze aktywo przed załamaniem – twierdzi Ole Hansen, dyrektor ds. rynków towarowych w Saxo Banku. Choć ropa mocno podrożała, to jej cena wróciła dopiero do poziomu z pierwszego tygodnia marca i z początku roku. Część analityków prognozuje, że cięcia wydobycia dadzą cenom ropy solidny impuls wzrostowy. – Plany OPEC+ dotyczące cięć produkcji mogą popchnąć ceny ropy w kierunku poziomu 100 dol. za baryłkę, jeśli weźmiemy pod uwagę otwieranie gospodarki chińskiej oraz cięcia dokonane przez Rosję jako odpowiedź na zachodnie sankcje – uważa Tina Teng, analityczka CMC Markets. Wskazuje również, że to może mocno utrudnić bankom centralnym walkę z inflacją.