Singapur odwiedzam po raz piąty i za każdym razem to miasto-państwo mnie zachwyca. Changi to najlepsze lotnisko na świecie, gdzie po prostu chce się być jak najdłużej. Są tu ogrody storczykowe, ogród kaktusowy na dachu, motylarnia, kino, dostępny dla każdego za niewielkie pieniądze basen z jakuzzi; dywany, wygodne fotele i strefy wypoczynku nad szemrzącymi strumieniami z obfitością ryb. A do tego żadnych komunikatów o lotach (!).
Nie wiem, jak oni to robią, ale też wejściu do terminali nie towarzyszy wybebeszane wszystkiego, a odprawa paszportowa to czysta przyjemność. Od mojego ostatniego pobytu lotnisko zyskało kolejny, już czwarty terminal także pełen niezwykłych miejsc.
Singapur ma też oceniany najwyżej na naszym globie publiczny i prywatny transport. Klimatyzowane metro dowiezie w każde miejsce, a autobusy i bardzo sprawne, tańsze niż w Warszawie taksówki to doskonałe uzupełnienie szybkiego przemieszczania się.
Jeżdżąc więc po Singapurze zajrzałam na miejscowe stacje benzynowe takich firm jak amerykański Esso (ExxonMobile), Caltex, Shell czy SPC. Najtaniej było na dwóch ostatnich – litr 95 kosztował w weekend 2,29 dolara singapurskiego czyli 6,21 zł; olej napędowy był tańszy aniżeli w Polsce – 1,72 dol. singapurskiego czyli 4,66 zł. (!).
Warto wiedzieć, że na azjatyckim rynku Singapur ma najdroższe paliwa. Według danych Trading Econimics z 18 lipca, najtaniej było w Indonezji (równowartość 0,45 centów amerykańskich); kraj ten jednak jest po Chinach, drugim producentem ropy w Azji. Singapur nie ma żadnych bogactw naturalnych; importuje prawe wszystko łącznie z surowcami energetycznymi i żywnością. A pomimo to paliwa są w cenach polskich. Co wpływa na ceny paliw w Singapurze, wyjaśniła mi publikacja miejscowego portalu imoney.