Gigantyczny program szykuje największy krajowy wytwórca prądu – Polska Grupa Energetyczna. Do 2030 r. chce mieć 2,5 GW zainstalowanych w farmach fotowoltaicznych. Plany w tym biznesie ma też Enea, Tauron i Energa. To jednak tylko mały fragment całej transformacji polskiej energetyki, która pochłonie w najbliższych dwóch dekadach 470 mld zł. Krajowe koncerny energetyczne nie będą w stanie samodzielnie udźwignąć tych kosztów, dlatego po zieloną energię sięgają też inne państwowe spółki. – Zdajemy sobie sprawę, że więcej i szybciej osiągniemy dzięki ścisłej współpracy z innymi największymi podmiotami polskiej gospodarki. Poszukując efektów synergii, zaprosiliśmy do kooperacji KGHM, Grupę Azoty oraz PKP. Nasi partnerzy mają dużo terenów, a my ambitny cel do zrealizowania – podkreśla Henryk Baranowski, prezes PGE. Budowę farm solarnych rozważają też m.in. PKN Orlen czy Polska Grupa Górnicza.
Opinia dla „rz”
Bogusław Białowąs, prezes Banku Ochrony Środowiska
Koszty inwestycji w wytwarzanie energii elektrycznej z fotowoltaiki z roku na rok są niższe, co sprawia, że tego typu instalacje stają się bardziej rentowne. W kolejnych latach, zwłaszcza przy rosnących cenach energii konwencjonalnej i malejących kosztach wytwarzania energii z OZE, rentowność tego typu inwestycji będzie na coraz wyższym poziomie. To z kolei przełoży się na dalszy wzrost liczby przedsięwzięć oraz ilości energii pozyskanej z promieni słonecznych.
Zielone instalacje wyzwaniem dla sieci
Szybki rozwój odnawialnych źródeł energii, zwłaszcza licznych małych instalacji budowanych np. na dachach domów czy fabryk, to duże wyzwanie dla energetyków. Zarówno w zakresie zachowania stabilności przesyłu energii przez sieci energetyczne, jak i zarządzania bezpieczeństwem dostaw prądu. – Rzeczywistość w branży energetycznej zmienia się na naszych oczach. Na całym świecie odchodzi się od paliw kopalnych i przechodzi na odnawialne źródła energii. Tymczasem energia z OZE nie jest stabilna i rodzi sporo problemów dla operatorów sieci dystrybucyjnych. Aby dobrze zarządzać podażą tej energii, proponujemy utworzenie wirtualnej elektrowni – mówi „Rzeczpospolitej” Agnieszka Spirydowicz, prezes E Power Control.
Chodzi o podpięcie do jednej sieci paneli fotowoltaicznych, budynków, które mają być zasilane zieloną energią, i magazynów energii, które będą zbierać nadmiar prądu wyprodukowanego w dzień przez te panele i oddawać go nocą do sieci. Stworzony w ten sposób system pozwoli maksymalnie wykorzystać energię z odnawialnych źródeł, a jednocześnie wyeliminuje znaczące wahania ilości prądu w systemie. – Takie sterowanie podażą energii elektrycznej jest przyszłością w tej branży – dodaje Spirydowicz.
E Power Control wdraża właśnie swój pilotażowy projekt, opracowany przez zespół polskich inżynierów, na bazie 10 instalacji OZE i baterii litowo-jonowych, które mają magazynować energię. Projekt przeszedł już fazę badawczą i znajduje się obecnie na etapie rozwoju. Firma współpracuje przy tym z InnovationAG oraz Zgorzeleckim Klastrem Rozwoju OZE i Efektywności Energetycznej. Swoim rozwiązaniem będzie chciała zainteresować wkrótce krajowych operatorów sieci dystrybucyjnych.