– Właściciele projektów farm wiatrowych mogliby się starać o rządowe wsparcie łącznie dla około 1 tys. MW nowych mocy. W przypadku małych instalacji słonecznych mówi się z kolei o 700 MW – ustaliła „Rzeczpospolita” w kilku źródłach zbliżonych do resortu. Nasi rozmówcy twierdzą, że ta ilość byłaby zaoferowana w całości na tegorocznej aukcji, gdzie odnawialne źródła energii (OZE) walczą o rządowy kontrakt, a nie rozparcelowana na kolejne lata.
Zmiana taktyki
Przy czym plany cały czas są modyfikowane. Ostatnia wersja wskazuje już na 1,3 tys. MW w koszyku dla źródeł słonecznych i wiatrowych o mocach powyżej 1 MW. – Jeśli coś zostałoby z tegorocznej puli, to przeszłoby do aukcji przyszłorocznej – tłumaczą koncepcję resortu nasi rozmówcy.
Ministerstwo Energii nie odpowiedziało na nasze pytania. Dotarliśmy jednak do fragmentu projektu nowelizacji ustawy o OZE, gdzie wprost mają być wpisane zakładane ilości energii na 2018 r. (te na 2019 r. mają być już zwyczajowo w rozporządzeniu). W koszyku dla dużych instalacji wiatrowych i fotowoltaicznych przewidziano zamówienie łącznie 45 TWh energii wartych 15,75 mld zł. Taka ilość w przypadku turbin daje wsparcie 940 MW-1,2 tys. MW mocy, w zależności od miejsca i produktywności.
Plany dużych aukcji dla dyskryminowanych dotąd niekorzystnymi regulacjami wiatraków (najpierw w postaci tzw. ustawy odległościowej nakładającej na istniejące turbiny wyższe podatki i hamującej rozwój kolejnych projektów, a potem poselskiej noweli ustawy o OZE, zwanej Lex Energa) mogą świadczyć o tym, że zarówno rząd jak i jego przedstawiciele z resortu energii zdali sobie sprawę, że więcej w stosunkach z Brukselą ryzykować nie mogą.