Reklama
Rozwiń

Drugi gazoport: polska riposta na Nord Stream

Premier Szydło zapowiada rozbudowę świnoujskiego terminalu LNG oraz budowę kolejnego – w Trójmieście.

Publikacja: 18.11.2015 21:00

Drugi gazoport: polska riposta na Nord Stream

Foto: Fotorzepa, Dariusz Gorajski

Gazowe bezpieczeństwo Polski wyrasta na jeden z priorytetów rządu Beaty Szydło. Premier w czasie swojego środowego exposé poinformowała, że nowy rząd nie tylko dokończy budowę gazoportu, ale rozbuduje go i dodatkowo rozważy inwestycję w drugi morski terminal gazowy w naszym kraju. Część ekspertów nie ukrywa zaskoczenia tą deklaracją. Tym bardziej że pierwszy terminal w Świnoujściu wciąż nie został uruchomiony.

Koniec gazu z Rosji?

Z naszych informacji wynika, że zdecydowane plany rządu w zakresie zwiększania możliwości importowych skroplonego gazu ziemnego (tzw. LNG) mają być odpowiedzią na działania Gazpromu. Rosjanie starają się o budowę drugiej nitki podmorskiego rurociągu Nord Stream, którym – z pominięciem Polski – tłoczony jest gaz dla Europy Zachodniej.

– Budowa drugiego terminalu LNG to polska odpowiedź na Nord Stream. Musimy być gotowi do tego, by za kilka lat poradzić sobie bez dostaw rosyjskiego surowca – tłumaczy nam Janusz Kowalski, były ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego przy prezydencie Lechu Kaczyńskim, a obecnie wiceprezydent Opola.

Jego zdaniem premier Szydło w swoim exposé dała państwowym spółkom gazowym, w tym głównie Gaz-Systemowi, jasny sygnał, co będzie kluczowym wyzwaniem na najbliższe lata. – Premier przedstawiła ofensywny plan, który ma doprowadzić do sytuacji, że za cztery–sześć lat będziemy całkowicie przygotowani do uniezależnienia się od surowca z Rosji. Te inwestycje są niezbędne, bo podpisany w 2010 roku kontrakt jamalski z Gazpromem kończy się w 2022 roku – dodaje Kowalski.

Odgrzebany projekt

Nowy terminal LNG miałby powstać w okolicach Trójmiasta. Szczegóły tej inwestycji nie są znane. Sama koncepcja budowy gazoportu w Gdańsku nie jest jednak nowa. Był to główny rywal Świnoujścia już przy planowaniu gazoportu osiem lat temu. Z kolei – jak ustaliliśmy – w 2010 roku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, gdy trwały już prace budowlane pod świnoujski terminal LNG, miało na stole projekt budowy u wybrzeży Gdańska kolejnych instalacji do odbioru gazu. Michał Szubski, ówczesny prezes PGNiG, liczył, że jeśli ta inwestycja zostanie zrealizowana, będzie można sprowadzać w ten sposób do 1,5 mld m sześc. gazu rocznie, czyli ok. 10 proc. potrzebnego nam surowca.

Nowy terminal nie miał być jednak obiektem lądowym jak ten w Świnoujściu, ale instalacją pływającą. Co więcej, tzw. boja regazyfikacyjna zlokalizowana w Zatoce Puckiej nie miała służyć do importu LNG, lecz CNG, czyli gazu ziemnego w postaci sprężonej, a nie skroplonej. PGNiG chciało w ten sposób przywozić statkami do Polski surowiec z Morza Północnego.

Pomysł budowy terminala w Gdańsku ostatecznie został w szufladzie. Ale już rok później – po tym jak wybuchł w Polsce łupkowy boom – w resorcie skarbu narodziła się idea eksportu naszego surowca właśnie via Gdańsk. O planach budowy wysyłkowego (tzw. skraplającego) terminalu LNG mówił Mikołaj Budzanowski, minister skarbu. Deklarował wówczas, że decyzje inwestycyjne zapadną dopiero po tym, jak poznamy szacunki dotyczące zasobów gazu z łupków. Nadzieje związane z gazowym eldorado w Polsce okazały się jednak mocno na wyrost i finalnie również ten projekt nie wyszedł z fazy koncepcyjnej.

Potrzebne kontrakty

Dziś Mikołaj Budzanowski pozytywnie ocenia plan Beaty Szydło, choć twierdzi, że lepiej byłoby rozbudowywać terminal w Świnoujściu, niż inwestować całkiem nową infrastrukturą. – To zdecydowanie tańsze rozwiązanie – przekonuje.

Polskie LNG, spółka Gaz-Systemu odpowiadająca za budowę w Świnoujściu, już od paru lat mówi o planach rozbudowy gazoportu. Moce importowe miałyby wzrosnąć z 5 do 7,5 mld m sześc.

– Każdą nową inwestycję w infrastrukturę gazową należy popierać. Niezbędnym warunkiem do ich realizacji jest posiadanie kontraktów na dostawy gazu. Bez takich umów budowa nowego gazoportu w Polsce nie ma uzasadnienia – wyjaśnia nam Mikołaj Budzanowski.

Rząd wróci do projektu Baltic Pipe

Odżywa koncepcja budowy gazociągu pod Bałtykiem, łączącego Polskę z Danią. O tym projekcie mówiło się już 14 lat temu, przy okazji polsko-norweskiej umowy na dostawy gazu. Rząd Leszka Millera zrezygnował jednak z kontraktu. Plan budowy tzw. Baltic Pipe wrócił w 2007 r., gdy PGNiG podpisało porozumienie o inwestycji z Duńczykami. Do dziś prace budowlane nie ruszyły. Teraz – jak wynika z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” – projekt odkurza gabinet Beaty Szydło. Rura, która krzyżowałaby się z Nord Stream, ma stanowić element budowy na Wybrzeżu gazowego hubu dla tej części Europy. Baltic Pipe w 2015 r. dostał już od KE 0,4 mln euro dofinansowania na przedinwestycyjne prace przygotowawcze. Idea Baltic Pipe jest taka, by podmorską magistralą tłoczyć gaz z norweskiego szelfu kontynentalnego. Rurociąg ma działać w dwóch kierunkach (tzw. rewers).

Gaz
Katar odetnie dostawy gazu do Europy? Dla Polski to potencjalne ryzyko
Gaz
Unia Europejska zarabia na przeładunku LNG z Rosji. Import rekordowy
Gaz
Viktor Orbán negocjuje z Kijowem. Nie chce rezygnować z rosyjskiego gazu
Gaz
Putin przyznał: tranzytu gazu z Rosji przez Ukrainę nie będzie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Gaz
Od piątku wchodzi w życie embargo na rosyjski LPG
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku