Gazowe bezpieczeństwo Polski wyrasta na jeden z priorytetów rządu Beaty Szydło. Premier w czasie swojego środowego exposé poinformowała, że nowy rząd nie tylko dokończy budowę gazoportu, ale rozbuduje go i dodatkowo rozważy inwestycję w drugi morski terminal gazowy w naszym kraju. Część ekspertów nie ukrywa zaskoczenia tą deklaracją. Tym bardziej że pierwszy terminal w Świnoujściu wciąż nie został uruchomiony.
Koniec gazu z Rosji?
Z naszych informacji wynika, że zdecydowane plany rządu w zakresie zwiększania możliwości importowych skroplonego gazu ziemnego (tzw. LNG) mają być odpowiedzią na działania Gazpromu. Rosjanie starają się o budowę drugiej nitki podmorskiego rurociągu Nord Stream, którym – z pominięciem Polski – tłoczony jest gaz dla Europy Zachodniej.
– Budowa drugiego terminalu LNG to polska odpowiedź na Nord Stream. Musimy być gotowi do tego, by za kilka lat poradzić sobie bez dostaw rosyjskiego surowca – tłumaczy nam Janusz Kowalski, były ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego przy prezydencie Lechu Kaczyńskim, a obecnie wiceprezydent Opola.
Jego zdaniem premier Szydło w swoim exposé dała państwowym spółkom gazowym, w tym głównie Gaz-Systemowi, jasny sygnał, co będzie kluczowym wyzwaniem na najbliższe lata. – Premier przedstawiła ofensywny plan, który ma doprowadzić do sytuacji, że za cztery–sześć lat będziemy całkowicie przygotowani do uniezależnienia się od surowca z Rosji. Te inwestycje są niezbędne, bo podpisany w 2010 roku kontrakt jamalski z Gazpromem kończy się w 2022 roku – dodaje Kowalski.
Odgrzebany projekt
Nowy terminal LNG miałby powstać w okolicach Trójmiasta. Szczegóły tej inwestycji nie są znane. Sama koncepcja budowy gazoportu w Gdańsku nie jest jednak nowa. Był to główny rywal Świnoujścia już przy planowaniu gazoportu osiem lat temu. Z kolei – jak ustaliliśmy – w 2010 roku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, gdy trwały już prace budowlane pod świnoujski terminal LNG, miało na stole projekt budowy u wybrzeży Gdańska kolejnych instalacji do odbioru gazu. Michał Szubski, ówczesny prezes PGNiG, liczył, że jeśli ta inwestycja zostanie zrealizowana, będzie można sprowadzać w ten sposób do 1,5 mld m sześc. gazu rocznie, czyli ok. 10 proc. potrzebnego nam surowca.