„Mając zaufanie do obowiązującego europejskiego prawa zainwestowaliśmy około pięciu miliardów euro. Jeżeli UE zmieni w okresie późniejszym przepisy na naszą niekorzyść, pojawią się pytania, na przykład o odszkodowanie za straty" – powiedział szef spółki Matthias Warnig w wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "Wirtschaftswoche".
„Nie rozumiem, jak miałoby w praktyce funkcjonować rozszerzenie (unijnej) dyrektywy gazowej na gazociągi znajdujące się poza unijnym rynkiem wewnętrznym. Gdyby postulat zmiany właściciela stał się rzeczywistością, kto miałby przejąć warte miliardy euro zobowiązania Gazpromu" – zauważył niemiecki menedżer.
Bruksela proponuje zmianę przepisów
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Moc przesyłowa to 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, gdyż po tym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy.
Przedsięwzięcie jest współfinansowane przez niemieckie koncerny Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.
Komisja Europejska zaproponowała w listopadzie 2017 roku nowelizację dyrektywy gazowej. Przewiduje ona objęcie morskiego odcinka Nord Stream 2 (poprzez włączenie go do kategorii interkonektorów) regułami antymonopolowego III pakietu energetycznego UE. Nie pozwala on dostawcom gazu (w tym wypadku chodzi o Gazprom), by równocześnie byli operatorami rurociągu. Po zastosowaniu III pakietu do Nord Stream 2 (z Rosji przez Bałtyk do Niemiec) Gazprom musiałby dopuścić do gazociągu inne firmy zainteresowane transportem, choć wedle rosyjskiego prawa należy mu się monopol.