Polska ma jedynie domniemane zasoby gazu łupkowego

Wydanie pieniędzy na złoża konwencjonalne da lepsze efekty niż na łupki - mówi w rozmowie z "Rz" prof. Krzysztof Szamałek z Uniwersytetu Warszawskiego

Publikacja: 18.10.2012 21:22

Polska ma jedynie domniemane zasoby gazu łupkowego

Foto: Bloomberg

Oceny zasobów gazu z łupków w Polsce są rozbieżne. W zasadzie szacunki każdej instytucji mocno od siebie odbiegają. Czy może pan profesor w sposób przystępny dla czytelników wyjaśnić ile go według pana mamy?

W naszym kraju zostały rozpętane poprzez media i klasę polityczną nadmierne oczekiwania dotyczące zasobów gazu z łupków, szybkości i tempa ich eksploatacji oraz opłacalności wydobycia. Media i politycy zaczęli nawzajem podbijać swoje relacje poprzez mnożenie ilości surowca, który występuje w polskich warunkach. Tymczasem na chwilę obecną nie ma żadnych dowodów na to że są złoża gazu łupkowego. Są natomiast racjonalne przesłanki, że mogą być, a to jest bardzo poważna różnica. Teraz w sposób bardzo staranny i długoletni inwestorzy posiadający koncesje muszą przeprowadzić badania, ażeby spróbować określić, ile gazu w łupkach się znajduje, a potem oczywiście jakie są możliwości techniczne jego uwolnienia. Wreszcie trzeba określić opłacalność wydobycia.

Kiedy będziemy wiedzieli ile mamy gazu w łupkach?

Tak jak powiedziałem dochodzenie do informacji o wielkości zasobów jest procesem długotrwałym. Do ich określenia nie wystarczą dane z wykonanych do tej pory trzydziestu paru otworów, czy pięćdziesięciu, które mogą być zrealizowane w przyszłym roku. Na obszarze każdej koncesji trzeba tych otworów przeprowadzić setki. Jest tak dlatego, że zupełnie innymi zasadami rządzą się poszukiwania złóż konwencjonalnych od niekonwencjonalnych. Mówiąc najogólniej złoże konwencjonalne charakteryzuje się nagromadzeniem gazu, czy ropy w jednym miejscu, zazwyczaj w jednej strukturze. Jeśli dobrze wybierze się miejsce wykonania otworu to w zasadzie, jedno wiercenie przesądza, czy złoże jest, czy nie ma go. Co więcej nawet przy pomocy jednego, czy kilku otworów eksploatacyjnych, całe złoże w strukturze można wydobywać. Eksploatację można prowadzić przez dość długi okres, a jeśli złoże jest wydajne i o dużych zasobach, to nawet kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat. Złoża gazu łupkowego mają zupełnie odmienny charakter. Po pierwsze znajdują się w skale, która została pozbawiona porów i szczelin, którymi mógłby przepływać gaz, czy ropa. Poza tym surowiec w tej skale jest rozproszony, a nie skoncentrowany. Z tego powodu trzeba wykonywać kilkaset otworów pionowych, potem poziomych oraz przeprowadzić tzw. zabiegi szczelinowania, niszcząc strukturę skały, po to aby wywoływać w sposób sztuczny przypływ tych rozproszonych ilości gazu do otworu. Co więcej, żeby w ogóle utrzymywać możliwość eksploatacji na poziomie gwarantującym przemysłowe wydobycie, czyli takim który pozwala przekazywać gaz do sieci w pewnej stałej ilości, to trzeba w sposób ciągły wykonywać kolejne odwierty i zabiegi szczelinowania. Jeśli tego nie będziemy robić, to wielkość wydobycia będzie w sposób gwałtowny spadać.

Senator Włodzimierz Cimoszewicz obawia się ogromnego skandalu związanego gazem łupkowym w Polsce. W Radiu Zet powiedział, że szacunki dotyczące zasobów są oparte na błędnych danych. Powołał się na rozmowę, w której miał mu pan powiedzieć, że amerykańskie szacunki były oparte na polskich danych, w których w niewłaściwym miejscu postawiono przecinek, co w konsekwencji oznacza, że podane wielkości zasobów zostały mocno zawyżone. Czy to prawda?

Pan senator podniósł bardzo ważki problem i podniósł go we właściwym momencie. Może wydźwięk nie do końca jest taki, o jaki mu chodziło, więc myślę, że po mich wyjaśnieniach i jego też zostanie to sprecyzowane. Do rozmowy pomiędzy nami na temat łupków faktycznie jakiś czas temu doszło. Zwróciłem wówczas uwagę, że amerykańska Agencja ds. Energii (EIA), która oszacowała nasze zasoby na poziomie 5,3 bln m sześc., dokonała tego jedynie na podstawie najbardziej optymistycznych danych. Dane na temat skał łupkowych mamy z kilkudziesięciu odwiertów wykonanych od lat pięćdziesiątych do osiemdziesiątych. Z każdego z nich pobrano próbki dla których określono kluczowe parametry mogące świadczyć o zasobności gazu łupkowego. Dla przykładu nasi naukowcy w każdej pobranej próbce obliczyli tzw. zasobność w substancję organiczną (ang. TOC). I wyszły im wartości głównie z przedziału 0,2-2,5. Była też wartość 6,9 proc. czy 5 proc. Amerykanie wzięli do swoich obliczeń dane optymistyczne. Tymczasem histogram rozkładu analizowanych wartości TOC z próbek układa się w dwóch przedziałach 0,3 oraz 0,6 proc. (przy wymaganym minimum 2-proc., a wymaganym 4-proc.). Podobnie postąpili z innymi parametrami. Następnie przemnożyli je przez obszar na którym występują łupki i wyszły im ogromne zasoby gazu łupkowego w Polsce.

Co w takim razie z innymi szacunkami?

One są już wykonane w sposób bardziej rzetelny. Szczególnie starannie wykonane są te podane przez Państwowy Instytut Geologiczny mówiące o zasobach na poziomie 346-768 mld m sześc. Trzeba jednak pamiętać, że są to tylko szacunki, a nie udokumentowane zasoby.

Czy jest zatem szansa, aby za kilka lat ruszyło w Polsce wydobycie gazu z łupków?

Prognozy ministra skarbu o tym, że zaczniemy wydobywać gaz z łupków za trzy lata nie mają szans realizacji. Jestem przekonany, że potrwa to zdecydowanie dłużej. Mówiąc o wydobyciu trzeba pamiętać, że chodzi nam o eksploatację, która pozwoli przekazywać odpowiednio duże wolumeny gazu z odwiertów do sieci gazociągowej, a nie o przepływ który ma marginalne znaczenie dla krajowej gospodarki.

Czy w związku z nadmiernie rozbudzonymi w społeczeństwie nadziejami dotyczącymi łupków, naukowcy nie powinni zabrać głosu?

Czynimy to przy każdej możliwej okazji. Wkrótce Komitet Zrównoważonej Gospodarki Surowcami Mineralnymi Polskiej Akademii Nauk, którego prezydium wybiera stu kilkudziesięciu naukowców, wyda stanowisko w związku z ostatnimi wydarzeniami. Tekst stanowiska jest już oficjalny i wysłany został przez przewodniczącego prof. Marka Niecia m.in. do Rzeczpospolitej.

Co jest w tym stanowisku?

Informacja o tym, że w Polsce nie ma i jeszcze długo nie będzie udokumentowanych zasobów gazu łupkowego. Mamy tylko zasoby domniemane. To oznacza, że może są ale to dopiero trzeba potwierdzić. Ta informacja powinna jedynie stanowić zachętę dla firm i instytucji, do dalszych działań, które mogą doprowadzić w przyszłości do określenia zasobów przemysłowych. Dopiero one będą stanowić podstawę do snucia planów o wydobyciu. W związku z tym oczekiwanie dziś jakichkolwiek korzyści z tytułu eksploatacji gazu z łupków jest bezpodstawne i przedwczesne.

Ile należy wykonać odwiertów, aby poznać zasoby przemysłowe?

Na jednej koncesji trzeba ich kilkaset. Aby następnie przejść do przemysłowego wydobycia firmy będą musiały już wykonywać kilka tysięcy odwiertów produkcyjnych, a to są ogromne koszty. Jeden odwiert to 10-15 mln USD.

Czy 5 mld zł, które na łupki chcą wydać polskie firmy wystarczy na przeprowadzenie przemysłowej produkcji chociaż na jednej koncesji?

Na to pytanie nie da się wprost odpowiedzieć, gdyż nie wiadomo, czy przeprowadzone poszukiwania i rozpoznanie złóż doprowadzi do odkrycia przemysłowych zasobów gazu łupkowego. Z naukowego punktu widzenia nie ma jednoznacznej zależności pomiędzy wartością wydanych pieniędzy, a wzrostem wydobycia (choć w naszym artykule przed kilku laty z Profesorem Wojciechem Góreckim z AGH wykazujemy, iż wzrost nakładów na poszukiwania w PGNiG zaowocował znacznym przyrostem zasobów węglowodorów). Historycznie patrząc na poszukiwania i wydobycie prowadzone w Polsce przez PGNiG można jednak zauważyć, że w tym przypadku wydawane pieniądze na poszukiwania przynosiły efekty w postaci późniejszego wydobycia. Dotyczyło to jednak złóż konwencjonalnych, czyli tej dziedziny, na której spółka zna się najlepiej. W tej sytuacji radziłbym polskim firmom, aby 5 mld zł wydały na poszukiwania złóż konwencjonalnych, bo to na pewno da lepsze efekty.

A co z gazem łupkowym?

Jeśli faktycznie mamy jego zasoby nadające się do przemysłowej eksploatacji, to one nie znikną. Przecież możemy je wydobyć za jakiś czas. Wcześniej w sposób spokojny, rozważny i staranny zbadajmy zasoby. Dziś w Polsce jest jeszcze dużo złóż konwencjonalnych, na poszukiwanie i wydobycie których wydanie 5 mld zł da dużo lepsze efekty niż na łupki.

Jak pan ocenia założenia do ustawy o wydobywaniu węglowodorów, ich opodatkowaniu i Funduszu Węglowodorowym?

W mojej ocenie tryb ich przygotowania był zły. Ministerstwo Środowiska przygotowało założenia nie przeprowadzając szerokich merytorycznych konsultacji, zwłaszcza ze środowiskiem geologów złożowych. Tymczasem właściwsze byłoby, gdyby już na poziomie założeń doszło do przedstawienia różnych alternatyw. Jest to ważne, by resort środowiska uwzględniał opinie innych specjalistów, niż własnych.

Czy propozycja wprowadzenia dwóch nowych podatków od wydobycia ropy i gazu oraz ich stawki będą akceptowalne przez firmy poszukiwawcze?

Dziś gdy nie wiemy, czy mamy jakiekolwiek zasoby gazu łupkowego, ustalenie nowych podatków jest kompletnie nieuzasadnione i niepotrzebne. Co więcej nawet gdyby przyjąć, że mamy duże złoża, wystarczyłoby podnieść stawki opłaty eksploatacyjnej i wprowadzić jako zmianę jej nowego beneficjenta Skarb Państwa, a nie wprowadzać dwa nowe podatki, które tylko zwiększają biurokrację. W obecnej sytuacji nieporozumieniem jest też powoływanie Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych i Funduszu Węglowodorowego Pokoleń. To może skłonić firmy do szukania innych atrakcyjniejszych rynków do prowadzenia poszukiwań. Polska nie jest jedynym miejscem, gdzie mogą inwestować. Co więcej o firmy posiadające odpowiednie technologie i kapitały trawa pomiędzy państwami rywalizacja. Na zakończenie chce podkreślić, iż bardzo pragnę, aby Polska dysponowała jak największymi zasobami gazu z łupków i mogła uzyskać status państwa niezależnego energetycznie. To moje marzenie. Dla geologów, wiertników, geofizyków najbliższe lata powinny być czasem intensywnej pracy niezakłócanej niepotrzebnymi emocjami i nie mającymi rzeczywistych podstaw mitami.

Oceny zasobów gazu z łupków w Polsce są rozbieżne. W zasadzie szacunki każdej instytucji mocno od siebie odbiegają. Czy może pan profesor w sposób przystępny dla czytelników wyjaśnić ile go według pana mamy?

W naszym kraju zostały rozpętane poprzez media i klasę polityczną nadmierne oczekiwania dotyczące zasobów gazu z łupków, szybkości i tempa ich eksploatacji oraz opłacalności wydobycia. Media i politycy zaczęli nawzajem podbijać swoje relacje poprzez mnożenie ilości surowca, który występuje w polskich warunkach. Tymczasem na chwilę obecną nie ma żadnych dowodów na to że są złoża gazu łupkowego. Są natomiast racjonalne przesłanki, że mogą być, a to jest bardzo poważna różnica. Teraz w sposób bardzo staranny i długoletni inwestorzy posiadający koncesje muszą przeprowadzić badania, ażeby spróbować określić, ile gazu w łupkach się znajduje, a potem oczywiście jakie są możliwości techniczne jego uwolnienia. Wreszcie trzeba określić opłacalność wydobycia.

Pozostało 90% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie