W ostatnim dniu ubiegłego roku Towarowa Giełda Energii umożliwiła prowadzenie handlu gazem ziemnym na tzw. rynku dnia następnego. Chodzi o zawieranie kontraktów z dostawą jednakowego wolumenu surowca przez 24 h, począwszy od godz. 6 dnia następnego. Debiutu nowych instrumentów nie można jednak zaliczyć do udanych, gdyż inwestorzy nie zawarli żadnej transakcji.
TGE ma problemy z płynnością również na tzw. rynku terminowym towarowym, który uruchomiono 20 grudnia. Do dziś doszło na nim do zawarcia zaledwie jednej transakcji, i to w dniu startu.
Kontrakt dotyczył dostaw gazu w styczniu. Kurs wyniósł 116,57 zł za 1 MWh. Tym samym był zbliżony do ceny, jaką zapłaciłby kupujący za samo paliwo gazowe i usługę wprowadzenia go do systemu przesyłowego, czyli 116,5 zł. W pierwszej transakcji stroną kupującą była giełdowa grupa Duon, a sprzedającym prawdopodobnie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.
Firmy informują, że mogłyby kupić więcej gazu, ale ceny na TGE są mało atrakcyjne. Mimo że oferty wystawiane na każdej giełdzie są anonimowe, to można przypuszczać, że obecnie zlecenia sprzedaży na TGE dotyczące błękitnego paliwa wystawia jedynie PGNiG.
Dotychczas firma ta zobowiązała się do wprowadzenia do giełdowego obrotu ok. 100 mln m sześc. błękitnego paliwa kwartalnie. To niewiele, zważywszy że w Polsce zużywa się rocznie niespełna 15 mld m sześc. tego surowca.