Futushi Toba, pochodzący z Tokio, którego ojciec był radnym prefektury Iwata, przeniósł się do Rikuzentakaty, aby pracować w firmie produkującej żywność. W 1995 r. został radnym miejskim, a w lutym 2011 r. został wybrany na urząd burmistrza Rikuzentakaty.
11 marca 2011 r. Toba był w ratuszu i widział na własne oczy, jak piętra budynku ulegają zatopieniu. Po ewakuacji budynku rozległy się ostrzeżenia przed tsunami – wszyscy musieli wrócić do środka, ponieważ ratusz był najwyższym gmachem w okolicy. Urzędnicy weszli na czwarte piętro, a następnie na dach. Młodsi urzędnicy, zobaczywszy, że kilka starszych osób wciąż pozostało na ulicy, zeszli na dół, aby im pomóc. Część z tych ochotników nigdy nie wróciła.
Burmistrz spędził na dachu całą noc, wśród przypływów i odpływów tsunami, wstrząsów wtórnych po trzęsieniu ziemi i padającego śniegu. Konstrukcja budynku była osłabiona ze względu na wcześniejsze podtopienie. Na dachu było ponad 100 osób. Zgromadzeni widzieli ludzi dryfujących na kawałkach drewna, wołających o pomoc. Burmistrz i jego ludzie nie mieli jednak żadnego sprzętu ratowniczego, więc mogli tylko patrzeć w poczuciu niemocy, jak fale tsunami zabierają ich współmieszkańców.
Następnego dnia Futushi Toba powołał sztab antykryzysowy w jednym z pomieszczeń szkolnej kuchni. Pracy było tak wiele, że burmistrz nie chciał zostawiać pracowników, przez co nie mógł nawet odszukać własnej rodziny. Ludzie przekazywali sobie jednak informacje z ust do ust, dzięki czemu wiedział, że jego synowie są bezpieczni. Spał w szkolnej kuchni, więc zobaczył ich dopiero po paru dniach. Po kolejnych kilku dniach zobaczył nazwisko swojej żony na liście zaginionych. Zgłosił ją tam ich syn, uczeń szkoły podstawowej.
Wielu świadków widziało, jak jego żona wracała do zalanych domów zamieszkiwanych przez staruszków, aby ich ratować. Jako żona burmistrza nie zamierzała po prostu ratować swojego życia, lecz do ostatniej chwili próbowała ratować starszych mieszkańców.