Największy producent paliw w Rosji pokłócił się z Transneft - monopolistą w przesyle rosyjskiej ropy, przy okazji rozmów w sprawie budowy chińskiej nitka rurociągu Wschodnia Syberia-Pacyfik (nazwany Siła Syberii). Szefowie Transneft uznali, że ponieważ Rosneft będzie głównym dostawcą i użytkownikiem nitki, to właśnie ten koncern ma płacić za budowę liczącego prawie 100 km odcinka.
- Nie będziemy rozbudowywać rurociągu za swoje pieniądze i brać na to kredyt. Zaproponujemy Rosneft podwyższoną stawkę za przesył i z tego sfinansujemy chiński odcinek - stwierdził na konferencji prasowej Nikołaj Tokariow, prezes Transneft.
Na reakcję szefa Rosneft Igora Sieczina nie trzeba było długo czekać.
- Nasze zadanie to zapłacić za transport i pilnować by taryfy były ekonomicznie uzasadnione. Zadanie Transneft to zabezpieczenie przesyłu ropy przy normalnej rentowności - mówił Sieczin.
Druga strona szybko odrzuciła te argumenty i nazwała inne plany Rosneft - budowy kolejnych rurociągów w Azji - "zachciankami" za 320 mld rubli (10,1 mld dol.). Transneft argumentuje, iż zaspokojenie planów Rosneft oznacza podniesienie stawek także dla innych użytkowników rurociągów, a to już będzie niesprawiedliwe. Rząd – resort energetyki I wicepremier Arkadij Dworkowicz wzięli tu stronę Transneft.